Dom jest piętrowy, drewniany i pomalowany na biało, z kolorowymi kolumnami na ganku. Strzeże go wysoki mur, dzisiaj pokryty graffiti. Adres? Najbardziej prestiżowy w całym Kingston, stolicy Jamajki, bo jego główna ulica – Hope Road. Żeby się na nią dostać, jadąc od wschodniej strony wyspy, najpierw trzeba samochodem przebić się przez olbrzymi bazar, gdzie na godzinę można utknąć w korku złożonym z aut, riksz i ludzkiego tłumu. Utknąwszy, nie warto otwierać okien, by ten tłum uwiecznić na zdjęciu. Wtedy ryzykuje się, że do samochodu podbiegnie grupa rastafarian, w których wierze zrobić komuś fotografię to ni mniej, ni więcej, tylko odebrać duszę.
Zdjęcia najsłynniejszego z rastafarian są jednak w Kingston i na całej Jamajce wszędzie. Dom przy 56 Hope Road (będący, obok zamienionej w hotel rezydencji Goldeneye, w której Fleming pisał książki o Bondzie, najchętniej odwiedzanym a wyspie miejscem) to właśnie jego dom.
56 HOPE ROAD
Bob Marley wprowadza się do tej posiadłości na początku lat 70. Jest zaraz przed trzydziestką, jego cover piosenki Claptona „I Shot the Sheriff” wzbija się na szczyty list przebojów w Wielkiej Brytanii. Jesienią 1974 r. nagrywa album „Natty Dread”, zawierający m.in. przebój „No Woman, No Cry”, dzięki któremu święci triumfy podczas trasy koncertowej po USA. Jest żonaty, ale kobiety do niego lgną (w ciągu całego życia spłodzi 11 dzieci). W połowie lat 70. ów syn ubogiej wieśniaczki i brytyjskiego kapitana, a wnuk szamana ze wsi Nine Mile na Jamajce staje się Bogiem, a na Zachodzie – instytucją. To zaś sprawia, że interesują się nim ci, którzy chcą Jamajką władać – politycy i mafiosi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.