Irański lew i chińska panda

Irański lew i chińska panda

Dodano: 
Xi Jinping
Xi Jinping Źródło: PAP/EPA / WU HONG
Obiecałem sobie zaglądać od czasu do czasu do Chin. Jak pisałem korzystają one z koronawirusowej okazji, która – przy wewnętrznych turbulencjach USA – przybliża Chiny do umocnienia swej roli jako pretendenta do lidera światowej polityki. Tym razem Pekin wykonał supergambit przybliżając do finału negocjacje umowy z Iranem. Co prawda jest to poważny kontrakt wartości około 400 mld $, ale skutki polityczne tego ruchu są nie do wycenienia.

Jest to posunięcie o wielowektorowych skutkach. To olbrzymia korzyść dla Iranu, który jęczy pod ciężarem sankcji. Teraz będzie miał od razu dwie rzeczy – zbyt na ropę i gaz, które opchnie Chinom oraz kontynuację swojego programu atomowego. Co znaczą sankcje dla Iranu pokazał efekt ich wycofania za rządów Obamy. Wtedy Iran wystrzelił gospodarczo jak rakieta. Teraz też tak może być.

Co zyskują Chińczycy? Właściwie to wykopanie USA z tego regionu wraz z amerykańskimi sankcjami, przy okazji też i Rosji, zaopatrzenie w ropę i gaz, złamanie dolara jako waluty międzynarodowych transakcji (bo deal będzie rozliczany w juanach), umocnienie się na starym Jedwabnym Szlaku oraz rozszerzenie swej militarnej, pośredniej i bezpośredniej, obecności w regionie.

Chińczycy trenowali już podobny deal na Pakistanie i odnieśli duży skutek. Teraz przy zwiększeniu skali z 70 do 400 mld $ mogą mieć porównywalnie lepsze efekty. Choć Amerykanie w Iranie nie byli, to widać, że z całego regionu wypierają ich Chińczycy – Jankesi wynoszą się z Pakistanu, Afganistanu, Iraku i całej praktycznie Zatoki. Drugą – zachodnią – część Azji podporządkowuje sobie powoli Rosja, a więc Amerykanie są w odwrocie. Właściwie nic nie mogąc poradzić na układ Chin z Iranem, skupiają się na ostatnim bastionie swojej obecności w kluczowym dla siebie rejonie – Morzu Południowo-chińskim.

Teraz trudniej byłoby zaatakować Iran, skoro siedzieć tam będą Chińczycy ze swoimi instalacjami przemysłowymi – będą ich bronić. Ważnym elementem staje się cieśnina Ormuz, przez którą przepływa 1/5 światowej produkcji ropy. Cieśnina w najwęższym miejscu ma 33 kilometry szerokości, jest więc kompletnie przestrzeliwalna. Teraz, przy wsparciu Chin, Teheran ma palec na militarnym guziku, który paroma rakietami może „zwinąć” patrolowanie cieśniny przez Amerykanów. W ten sposób tandem Iran-Chiny trzyma w szachu światowy handel ropą. To jest amerykański koszmar.

Nasz strategiczny partner traci prymat światowy. Dla nas ważne jest pytanie – co w takim razie z Rosją? Czy wyparta z Iranu pójdzie na współpracę z USA? Za jaką cenę? Czy będziemy jej elementem? Czy odwrotnie – Rosja, która była w Iranie właściwie tylko po to by osłabić USA wspomagając jej wroga może poczekać na konsumpcję dealu Iran-Chiny i włączyć się „na trzeciego”.

Widać, że Chińczycy są sprawniejsi. Mają perspektywę na lata do przodu, podczas gdy ich główny rywal walczy z ulicznymi rokoszami o kolejną, chwilową z punktu widzenia Chin, czteroletnią kadencję.

Jerzy Karwelis

Więcej wpisów na blogu Dziennik zarazy.

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także