W sobotę Rafał Trzaskowski miał uczestniczyć w imprezie urodzinowej swojej znajomej, które ta zorganizowała w modnym warszawskim klubie Paloma, położonym nad Wisłą. Według uczestników imprezy, z którymi rozmawiał Pudelek.pl, towarzystwo nie rzucało się w oczy, ale około godz. 1.00 w nocy wszystkie oczy skupiły się na prezydencie Warszawy, ponieważ ten postanowił zainterweniować ws. muzyki puszczanej przez DJ-ów.
Na nagraniu widać, jak prezydent Warszawy negocjuje z nimi "puszczenie czegoś bardziej tanecznego" i wykorzystuje do tego swój urząd. W pewnym momencie Trzaskowski niby z przymrużeniem oka oznajmia, że "to jego miasto" i próbuje wynegocjować zmianę utworu. Na czas rozmowy muzyka została wyciszona.
Zachowanie polityka PO wywołało wiele komentarzy. Do sprawy odniósł się m.in. Tomasz Siemoniak. – Nie byłem w klubie nad Wisłą z Rafałem Trzaskowskim, ale wiem że jest znakomitym kompanem. Znamy się od wielu lat, kiedy byliśmy obaj w rządzie, to mieliśmy okazję wspólnie spędzać wieczory za granicą po pracy. Wiem, że jest duszą towarzystwa i fajnie się z nim umówić i spotkać – podkreśla polityk w rozmowie z wp.pl.
Były szef MON stwierdził, że cała sprawa jest nadmuchana i ma charakter "siedmiorzędny". Pytany o słowa Trzaskowskiego, który podczas imprezy krzyczał "to jest moje miast", Siemoniak odparł, że "pewnie z dwa miliony ludzi w Warszawie może powiedzieć "moje miasto", bo tu żyją i pracują", dodając, że nie widzi w tym nic złego i może to jedynie "budzić sympatię".
Czytaj też:
"To jest moje miasto". Trzaskowski kontra DJ-e warszawskiego klubu. Szokujące wideoCzytaj też:
Wielkimi krokami nadchodzą zmiany w KO. Nowszy szef klubu jeszcze we wrześniu