Podczas niedawnego posiedzenia PE europosłowie zajmowali się inicjatywą Minority Safepack. To rozwiązanie prawne ma wprowadzić wspólne dla wszystkich krajów Unii standardy ochrony praw mniejszości narodowych, etnicznych i językowych.
Zdaniem autorów propozycji, należy dążyć do wprowadzenia takiego prawa, które gwarantowałoby równość wszystkich grup etnicznych i narodów wchodzących w skład społeczeństw państw członkowskich. Inicjatywa zakłada m.in. działania na polu edukacji i kultury, polityki regionalnej i uczestnictwa. Promuje również prowadzenie wsparcia dla mniejszości etnicznych i lokalnych przez władze centralne.
Jednym z europosłów, który zabrał głos w debacie nad Minority Safepack, był Łukasz Kohut. Europoseł Wiosny Roberta Biedronia początkowo mówił po polsku. W pewnym momencie zaczął jednak posługiwać się gwarą śląską.
– Stoja tukej, chocioż we Warszawie godajo, że Ślązoków i Ślązoczek ni ma. Że ni ma prawa być śląskiej godki. Że ni ma Śląski nacyje – powiedział Kohut.
Wypowiedź Kohuta wprawiła obecnych na sali europosłów w zakłopotanie. Największy jednak problem miał tłumacz, który nie potrafił przełożyć gwary na język angielski.
– Tłumaczenie na angielski zawiodło – stwierdził przewodniczący prowadzący obrady. – Czy może pan powtórzyć ostatnie dwa zdania? – poprosił polskiego europosła.
Kohut kontynuował jednak swoje przemówienie po śląsku. Dopiero puentując swoją wypowiedź powrócił do języka polskiego.
– My na Śląsku walczymy o nasz język już wiele, wiele lat. I wygramy tę walkę, gwarantuję – powiedział europoseł Wiosny.
twitterCzytaj też:
Eksperci wskazują, jak przekonać Polaków do szczepionki. Ma w tym pomóc Andrzej DudaCzytaj też:
Lekarze nie chcą się szczepić? Dr Sutkowski: Jest spora grupa nieprzekonanych