Prawo i Sprawiedliwość chce ograniczyć pracę mediów m.in. poprzez wydanie akredytacji tylko ograniczonej liczbie dziennikarzy oraz wyznaczeniu konkretnych miejsc, gdzie dziennikarze mogą poruszać się po budynkach sejmowych. Oznacza to też brak możliwości zadawania pytań poza wyznaczonymi na konferencje prasowe miejscami. W związku ze sprzeciwem środowiska medialnego, w mediach nie zobaczymy dzisiaj wielu polityków, ponieważ redakcje zdecydowały się nie zapraszać ich dzisiaj na znak protestu. Ograniczona zostanie też relacja z tego co dzieje się w Sejmie i Senacie.
– Zgadzamy się z postulatem dotyczącym tego, że rozwiązania zaproponowane przez marszałka Kuchcińskiego nie są dobre – komentuje sprawę red. nacz. 'Do Rzeczy” Paweł Lisicki. Jednocześnie redaktor naczelny gazety podkreślił, że ta forma protestu nie jest najlepsza, szczególnie w kontekście istotnych zmian jakie mogą dzisiaj zostać wprowadzone przez Sejm i Senat.
Kolejne protesty środowiska medialnego
Redakcja "Do Rzeczy" brała już udział w wielu apelach dotyczących ograniczania pracy dziennikarzy sejmowych. W listopadzie przedstawiciele mediów przekazali do marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego list, w którym tłumaczyli, że "takie regulacje, oznaczałyby ograniczenie prawa dziennikarzy do wykonywania zawodu, a co za tym idzie – prawa opinii publicznej do informacji o pracach władzy ustawodawczej”.
– Regulacje oznaczałyby ograniczenie prawa dziennikarzy do wykonywania zawodu, a co za tym idzie – prawa opinii publicznej do informacji – apelowali wtedy autorzu listu do marszałka Sejmu. List podpisali szefowie największych polskich mediów informacyjnych, w tym red. nacz. "Do Rzeczy" Paweł Lisicki.
Czytaj też:
Nowe wytyczne dla dziennikarzy. Opozycja: Wschodnie metody, wraca Sejm PRL