Właścicielka restauracji w Krakowie otworzyła swoj lokal 13 stycznia, ponieważ uznała, że nie jest w stanie dlużej przetrwać lockdownu. Klienci, którzy korzystają z jej usług formalnie są zatrudnieni jako krytycy kulinarni i testerzy jedzenia.
W ostatnim czasie w restauracji interweniowali policjanci, którzy, według relacji właścicielki i personelu, zachowywali się agresywnie.
Funkcjonariusze wylegitymowali 30 osób, w tym gości oraz pracowników lokalu, zabezpieczono kasę fiskalną oraz umowy zawierane z klientami. Pracownicy zostali poinformowani, że będą musieli składać w tej sprawie wyjaśnienia.
Jak relacjonuje reporterka Polsat News, od czasu otwarcia lokal kilkukrotnie był kontrolowany przez pracowników sanepidu, jednak ci nie wykryli żadnych nieprawidłowości i nie nałożyli kar.
– Policjanci wymyślali dziwne rzeczy. Początkowo twierdzili, że przyszli zamówić jedzenie na wynos. Następnie nie potrafili podać podstawy prawnej interwencji, mówili o rozporządzeniu. W końcu, pod naciskami wyszli – tłumaczy właścicielka restauracji. Jak dodaje, po godzinie pojawił się inny patrol policji, zdecydowanie bardziej agresywny.
– Jeden z nich był bojowo nastawiony. Funkcjonariusze weszli siłowo do środka. Policjant powiedział, że widzi, jak na górze popełniane jest przestępstwo. Pchnął jedną z kelnerek, która ma 150 cm wzrostu. Mamy to nagrane na filmie – dodaje.
Właścicielka lokalu zapowiedziała złożenie wniosku do prokuratury ws. działań funkcjonariuszy. Rozważa także skierowanie pozwów do sądu przeciwko konkretnym policjantom.
Czytaj też:
Gastronomia otwarta od 1 marca. Bułgaria luzuje obostrzeniaCzytaj też:
Miały być otwarte od poniedziałku. Stoki we Włoszech pozostaną jednak zamknięte?Czytaj też:
Wielka Brytania osiągnęła cel. Zaszczepiono 15 mln ludzi