Z informacji przekazanej przez amerykańskie siły zbrojne wynika, że do ataku doszło w prowincji Nangarhar we wschodniej części Afganistanu. "Wstępne wskazania mówią, że cel został zabity. Nie wiemy o żadnych ofiarach cywilnych" – podano w oświadczeniu rzecznika CENTCOM (Dowództwa Centralnego) kpt. Williama Urbana.
Jak z kolei przekazała dziennikarka Voice of America, która powołouje się na przedstawiciela Pentagonu, zabity terrorysta należał do Państwa Islamskiego Prowincji Chorasan. Miał on być zaangażowany w planowanie kolejnych zamachów terrorystycznych. Z ustaleń reporterki wynika ponadto, że dron, za pomocą którego przeprowadzono uderzenie, wystartował z jednej z baz w regionie, poza Afganistanem. Fakt ten miał być demostracją zapowiedzi prezydenta Joe Bidena, że jego kraj nie potrzebuje sił na miejscu, by móc reagować na zagrożenia terrorystyczne.
"Nie wybaczymy"
Akcję odwetową zapowiedział w czwartkowym orędziu amerykański prezydent. – Nie wybaczymy, nie zapomnimy, dorwiemy was i zmusimy was, byście za to zapłacili – oświadczył Biden. Prezydent USA polecił dowódcom wojskowym przygotowanie planu uderzenia odwetowego wobec przywódców Państwa Islamskiego, ponieważ to ta organizacja terrorystyczna przyznała się do przeprowadzenia zamachu w Kabulu.
Biden zapowiedział jednocześnie, że amerykańska akcja ewakuacyjna z Afganistanu będzie kontynuowana. – Nie damy się odstraszyć terrorystom, nie pozwolimy im przerwać naszej misji. Będziemy kontynuować ewakuację – podkreślił.
Przypomnijmy, że w czwartkowych zamachach w Kabulu zginęło łącznie 170 osób. Wśród ofiar byli amerykańscy żołnierze.
Czytaj też:
"Dziecko by to zrozumiało". Trump: To najgłupszy ruch w historii USACzytaj też:
Kompromitacja USA. Politico: Talibom przekazano listę nazwisk Amerykanów i sojuszników