Wszyscy i wszystko, co do jednej i co do jednego. Bo nie tylko jej nietuzinkowi liderzy, na czele z Mateuszem Kijowskim, Ryszardem Petru i Grzegorzem Schetyną, coraz gwałtowniej topiąc samych siebie, a przy okazji swe opozycyjne łajby. Nie tylko europarlamentarzyści, wybierając w miejsce niezawodnego i niestrudzonego antykaczysty Martina Schulza, nieodgadnionego i niesterowalnego Antonio Tajaniego. Nie tylko Amerykanie, wybierając w miejsce Baracka Obamy Donalda Trumpa. Nie tylko eurokraci, przymierzając się do wymienienia Donalda Tuska na nowszy model. Nie tylko polscy wyborcy, z sondażu na sondaż coraz bardziej odwracając się od demokratycznej opozycji totalnej.
Oto bowiem, całkiem niespodziewanie, z zaskoczenia, do ataku na polską demokratyczną opozycję totalną przyłączyła się polska gospodarka, która – jak się okazuje – zamiast hamować i zwalniać na przemian, i to hamować i zwalniać na całego, najlepiej wprost do zera, a może i poniżej zera, w okolice bliskie recesji, recesji z utęsknieniem wypatrywanej przez coraz bardziej umęczoną swą totalną opozycyjnością opozycję totalną, nagle zaczęła, ni z tego ni z owego, iść w górę. Jeszcze nie wściekle, ale jednak w górę, miast w dół. A w każdym razie wskaźniki, które wczesną jesienią ubiegłego roku, już, już zaczęły się chybotać, słaniać pod własnym ciężarem i załamywać, a potem opadać, czyli dawać nadzieję jak zawsze dobrze życzącej Polsce, demokratycznej opozycji totalnej, nagle skądeś nabrały sił i z niewiadomych powodów zaczęły się wznosić.
W dodatku, nie dość, że w grudniu 2016 r. produkcja przemysłowa Polski (po wyeliminowaniu wpływu czynników sezonowych) wzrosła – porównując rok do roku – niemal o 4 proc., po wzroście o 3 proc. w listopadzie, to jeszcze w zastraszającym tempie rośnie liczba ekonomistów, którzy zaczęli podnosić prognozę tempa wzrostu polskiego PKB w 2017 r., ot choćby ekonomiści mBanku – z 3,2 do 3,4 proc. Zdradzili też giełdowi gracze, porzucając bessę i głosując – własnymi pieniędzmi – na hossę. I jakby tego było mało, agencje ratingowe, zamiast obniżać, ciąć i chlastać ratingi polskiej gospodarki, czy choćby tylko ich perspektywy, zaczęły w tej sprawie okazywać umiarkowany optymizm!
To może dowodzić tylko jednego: nasza gospodarka, do niedawna całkowicie apolityczna – nieskalana, niczym demokratyczna opozycja totalna, niepostrzeżenie musiała zostać ukąszona przez „dobrą zmianę”. Czyli – jak już niemal wszystko wokół – została do imentu upolityczniona.