W środę na antenie Polskiego Radia 24 publicysta tygodnika "Do Rzeczy" i korespondent Telewizji Polskiej z Berlina mówił o zasadach, na których funkcjonuje niemiecki wymiar sprawiedliwości. Zdaniem dziennikarza, jest on "najbardziej upolityczniony w całej Europie".
Upolitycznieni sędziowie
– Niemiecki wymiar sprawiedliwości jest znacznie bardziej upolityczniony niż polski, wręcz najbardziej upolityczniony w całej Europie. Niemieccy sędziowie, żeby zrobić karierę w sądownictwie, de facto powinni należeć do partii politycznej. W Niemczech, w odróżnieniu od Polski, nie ma zakazu przynależności sędziów do partii politycznej, wręcz przeciwnie – jeśli sędzia chce awansować, powinien związać się z jakąś partią, ponieważ to politycy decydują o tym, kto i jakie stanowiska w sądownictwie obejmuje – stwierdził Cezary Gmyz.
– Koronnym tego przykładem jest obecny szef Trybunału Konstytucyjnego Stephan Harbarth, który wprost z ław Bundestagu, nie mając ani jednego dnia w orzekaniu w najmniejszym nawet sądzie, przeszedł do Trybunału Konstytucyjnego, by zaraz objąć stanowisko jego szefa – zauważył publicysta "Do Rzeczy" i korespondent TVP.
– Są niemieccy prawnicy, którzy zwracają uwagę, że w tej sytuacji Niemcy wykazują się daleko posuniętą hipokryzją, krytykując kształt sądownictwa w innych państwach Unii Europejskiej – dodał dziennikarz.
W Republice Federalnej Niemiec politycy bezpośrednio powołują sędziów na poziomie federalnym odpowiadającym Sądowi Najwyższemu. Decyduje o tym, mogąca składać się nawet w całości z polityków, Komisja Wyboru Sędziów, w której 16 członków to landowi ministrowie, a kolejnych 16 wyłania Bundestag. Gremium ma decydujący wpływ na wybór sędziów pięciu sądów federalnych w państwie.
Czytaj też:
Waszczykowski: Niemcy są odpowiedzialni za rozwiązanie sporu między Rosją a UkrainąCzytaj też:
Niemiecki rząd chce zlikwidować zakaz reklamowania aborcji