"Czy papież Franciszek wie co robi?". Św. Ireneusz "Doktorem Jedności"

"Czy papież Franciszek wie co robi?". Św. Ireneusz "Doktorem Jedności"

Dodano: 
Papież Franciszek
Papież Franciszek Źródło: PAP / AP POOL
Papież Franciszek powołuje się na Świętego, który stanowi antytezę jego własnych poglądów i działań. Czy należy doszukiwać się w tym logiki? Pyta dr Tomasz Dekert.

W ubiegłym tygodniu Franciszek ogłosił św. Ireneusza z Lyonu Doktorem Kościoła. Urzędujący papież zdecydował się przy tym na osobliwą modyfikację tego tytułu – w dekrecie zasugerował bowiem, że Święty powinien być odtąd nazywany „Doktorem Jedności”, ponieważ „stanowił duchowy i teologiczny most pomiędzy wschodnimi i zachodnimi chrześcijanami”. Sprawę komentuje dr Tomasz Dekert na łamach „Christianitas”.

Św. Ireneusz z Lyonu „Doktorem Jedności”?

Dr Dekert jest autorem dwóch książek oraz artykułów poświęconych św. Ireneuszowi, dlatego – jak pisze – ogłoszenie go Doktorem Kościoła przyjął z radością, uważając, że tytuł ten dawno mu się należał. Jednocześnie religioznawca pisze, że „ogłoszenie go Doktorem Kościoła i przydanie mu tytułu «Nauczyciela Jedności» właśnie przez Franciszka, jest w moich oczach dość zaskakujące”.

Autor artykułu uważa, że porównanie św. Ireneusza i papieża Franciszka pod kątem ortodoksji nie wypadłoby korzystnie dla tego drugiego. Wśród wielu aspektów potencjalnej konfrontacji Tomasz Dekert wskazuje dwa elementy, szczególnie jego zdaniem wymowne: „stosunek do heretyków oraz do tradycyjną różnorodność liturgiczną, a w ich kontekście, rozumienie jedności”.

Papież Franciszek stygmatyzuje katolików, a na herezje przymyka oko

Urzędującemu papieżowi zdarza się, jak przypomina dr Dekert, stygmatyzowanie samych katolików różnymi określeniami nawiązującymi do dawnych sporów z dysydentami, jednocześnie jednak „w odniesieniu do wspólnot pozostających w schizmie oraz wyznających realnie heretyckie wersje wiary chrześcijańskiej, Franciszek stosuje podejście, którego najlepszym streszczeniem są jego własne słowa wygłoszone w podróży powrotnej z Azerbejdżanu”. Franciszek mówił wówczas:

Nie trzeba angażować się w dyskusje doktrynalne. To trzeba zostawić teologom. Oni to potrafią lepiej od nas. Dyskutują i są świetni, są dobrzy, mają dobrą wolę, teolodzy z jednej i drugiej strony. Co powinniśmy zrobić my, lud? Modlić się jedni za drugich. Jest to niezwykle ważne: modlitwa. A po drugie pracować razem: są ludzie biedni, możemy razem pracować z ubogimi. (...) Zróbmy razem coś dobrego dla innych, to możemy zrobić. I to jest droga ekumenizmu. Nie tylko droga doktrynalna – to jest ostatnia rzecz, do tego dotrzemy na końcu. Ale zacznijmy iść razem.

Publicysta „Christianitas”, zwracając uwagę na tę sprzeczność w nauczaniu papieża Franciszka, wskazuje z jaką łatwością odsyła on fundamentalne różnice doktrynalne do dziedziny teologicznej „abstrakcji” lub po prostu ignoruje je w imię „pastoralnego” pragmatyzmu. Ponadto pontifex czyni się niejako bezbronnym wobec sporów doktrynalnych, rezygnując ze swej decydującej roli w rozstrzyganiu o prawowierności i używając w zamian sformułowania „my, lud”. W relacjach z braćmi odłączonymi przez schizmę lub herezję nie ma już papieża – «strażnika Tradycji», jesteśmy tylko «my, lud»” – przekonuje Dekert.

Porzucenie czystości doktryny w imię ekumenicznego pragmatyzmu

„Lekceważenie dla kwestii czystości wyznawanej wiary na rzecz pragmatyzmu w stylu «zacznijmy iść razem», a także rezygnacja z ciężaru odpowiedzialności za tę czystość, spoczywającego na każdym biskupie, a na Papieżu w sposób szczególny, leży dokładnie na antypodach podejścia św. Ireneusza”, który był autorem traktatu Przeciwko herezjom i wykazywał się gorliwą troską o uchronienie wiernych przed heretyckimi błędami – zaznacza badacz.

„Nie wiemy dokładnie, co miał na myśli Franciszek, ogłaszając św. Ireneusza «Doktorem Jedności» poza tym, że widzi w nim «most» między Wschodem i Zachodem. (...) Tylko, że trudno chyba, aby był to jedyny powód nadania mu takiego właśnie tytułu. Z całą pewnością nie da się z Ireneusza zrobić patrona jedności pragmatycznej, do której dochodzi się przez przekroczenie istotowych różnic doktrynalnych i – co ważniejsze – zawieszenie czy wręcz odrzucenie pytania o to, która wiara jest wiarą ortodoksyjną i apostolską. To ostatnie podejście nie ma nic wspólnego z myślą Ireneusza, wiele za to z «fałszywym irenizmem»” – pisze dr Dekert.

Zamach na Mszę Świętą Wszech Czasów krokiem do „jedności”?

Drugim aspektem owej sprzeczności w poglądach papieża jest podejście do liturgii. Franciszek, który ogłosił „wygaszanie” obecności Mszy Świętej Wszech Czasów z życia Kościoła. Natura Mszy Świętej oraz różnice pomiędzy starą i nową Mszą Franciszek również spycha na bok w imię osobliwego pojęcia „jedności” Kościoła.

Autor zwraca uwagę na paradoksalność postawy Franciszka, który z jednej strony realizuje ideę „różnorodności” doktrynalnej (a więc ignorowania zagrożeń herezji przez wzgląd na dobre relacje z innowiercami), a z drugiej realizuje bezwzględną politykę zaprowadzenia „jedności” poprzez uniformizację rytu Mszy Świętej i walkę z wywodzącą się od Apostołów tradycją liturgiczną. Powołuje się on przy tym na Świętego, który stanowi antytezę jego własnych poglądów i działań.

„Czy wie co robi? Być może tak. Być może nie. A być może to w ogóle nie ma znaczenia i stawianie pytań o logikę, świadomość czy niesprzeczność w posunięciach Franciszka jest zwyczajnie chybione. Trudno czasem opędzić się od wrażenia, że tak właśnie jest i że ten stan mentalnego rozbicia jest po prostu emblematem tego pontyfikatu. Sancte Irenaee, ora pro nobis”... – konkluduje Tomasz Dekert.

Czytaj też:
"Otwarta rana w Kościele". Bp Schneider wzywa do unieważnienia Traditionis custodes
Czytaj też:
Chwała Bogu! Franciszek zerwał z hermeneutyką ciągłości
Czytaj też:
Tradycjonalista? Nie, katolik!

Źródło: christianitas.org
Czytaj także