Amerykańska agencja informacyjna Bloomberg opublikowała w piątek na swojej stronie internetowej nagłówek "Rosja najeżdża Ukrainę", po czym przyznała się do błędu i usunęła artykuł. "Przygotowujemy nagłówki dla wielu scenariuszy. Jeden z nich został nieumyślnie opublikowany" – wyjaśniła agencja w oświadczeniu, dodając, że "głęboko żałuje tego błędu".
Rzecznik Kremla odpowiada
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził, że "błąd w publikacji agencji Bloomberg dotyczący rosyjskiej inwazji na Ukrainę jasno pokazuje, jak niebezpieczne są napięcia wywołane przez Zachód". – To nie była prowokacja, nie ma co przesadzać – powiedział, zaznaczając, że agencja przeprosiła za błąd.
– Jednak ta sytuacja pokazuje, jak niebezpieczne są takie napięcia, które zostały wywołane codziennymi agresywnymi wypowiedziami, które wciąż słyszymy z Waszyngtonu, europejskich stolic i Londynu, ponieważ to właśnie te oświadczenia, rozmieszczenie wojsk w pobliżu naszych granic i codzienne dostawy broni na Ukrainę, prowadzą do tych napięć – oświadczył Pieskow, cytowany w sobotę przez agencję TASS.
Broń dla Ukrainy i wzmocnienie wschodniej flanki NATO
Ponieważ Ukrainie grozi rosyjska inwazja, państwa członkowskie NATO, w tym Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Polska, zaoferowały Kijowowi pomoc wojskową, jednocześnie wzywając do nałożenia surowych sankcji na Moskwę, gdyby Rosja zdecydowała się zaatakować swojego sąsiada.
W związku z sytuacją na Ukrainie, Amerykanie wyślą do Europy Wschodniej 3 tys. dodatkowych żołnierzy, z czego 1,7 tys. trafi do Polski.
Czytaj też:
Pentagon ujawnia plany rosyjskiej prowokacji wobec UkrainyCzytaj też:
Rzecznik MSZ: NATO decyduje o swoich sprawach, a nie Rosja