Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy": Wasza Eminencjo, wydawnictwo Esprit właśnie opublikowało w Polsce najnowszą książkę Księdza Kardynała, zatytułowaną Jedność wiary. Wielu czytelników zaskoczyła jej forma. Oczekiwano traktatu teologicznego, tymczasem Ksiądz Kardynał napisał coś zupełnie innego. Po części jest to dziennik, po części reportaż, w pewnym stopniu przewodnik po historii kościoła rzymskiego. Publikacja zawiera również refleksje i rozmowy. Dlaczego Wasza Eminencja wybrał w swojej książce taką formę literacką?
Kard. Gerhard Ludwig Müller: Napisałem wiele traktatów teologicznych, na przykład na temat papiestwa. Jednym z nich jest Papież. Posłannictwo i misja (Kraków, 556 stron). W czasach postmodernizmu, w luźniejszym stylu dziennikarskim chciałem przypomnieć katolikom o Rzymie Piotra i Pawła jako zasadzie i fundamencie widzialnej jedności Kościoła. Pragnąłem też udzielić otwartej i szczerej odpowiedzi na pytania nurtujące osoby wierzące, którym daleko do papolatrii i praktycznego, czy nawet teoretycznego zaprzeczenia boskiego ustanowienia posługi Piotrowej. Jednocześnie chciałem przypomnieć wszystkim, którzy pracują w Kurii, o ich odpowiedzialności za jedność Kościoła. Biskup rzymski na tronie Piotrowym nie jest honorowym przewodniczącym luźnej wspólnoty Kościołów funkcjonujących w poszczególnych krajach. Nie musi też używać swojej (naturalnej) charyzmy, aby wciąż na nowo zdobywać autorytet wśród społeczeństwa lub możnych tego świata. Otrzymał bowiem od Chrystusa, Pana i Głowy Kościoła powszechnego (nadprzyrodzony) charyzmat Ducha Świętego, który pozwala zachować jedność Kościoła w wierze objawionej oraz w sakramentalnej wspólnocie biskupów i wszystkich wiernych.
Wszystkie myśli Księdza Kardynała krążą wokół Rzymu jako miasta świętych apostołów Piotra i Pawła. Co pozostało jeszcze z tego starożytnego, katolickiego miasta? Czy to prawda, że Rzym już dawno przestał być katolicki? Właściwie trudno jest spotkać prawdziwych wiernych; można odnieść wrażenie, że zamiast pielgrzymów są tam tylko turyści.
Zawsze istnieje różnica między stanem faktycznym, a pożądanym stanem idealnym. Zadaniem kaznodziejstwa jest uświadomienie wiernym, że pielgrzymujemy do Rzymu, do grobów Książąt Apostołów, Piotra i Pawła, oraz licznych męczenników, nie zaś w celu zobaczenia papieża, zrobienia sobie z nim zdjęcie i autopromocji – tak jak się dzieje w przypadku kultu jednostki. Na audiencję papieską przybywa wielu mężów stanu o poglądach ateistycznych, agnostycznych i antyklerykalnych, a także wielu bankierów i ideologów Wielkiego Resetu, którzy chcą jedynie skorzystać na międzynarodowym prestiżu papiestwa. Określający się jako katolik Biden przyjechał do Rzymu, aby zdobyć legitymizację dla swojego poparcia dla aborcji, wyłudzając pozwolenie na przyjmowanie komunii świętej. Doszło tu do nadużycia autorytetu papieża, który z jednej strony potępia aborcję jako zabójstwo dokonywane na dzieciach, z drugiej zaś „rozgrzesza” odpowiedzialnych za ten proceder ze względu na motywy polityczne. W Kościele nigdy nie wolno stawiać interesów politycznych ponad jednoznacznością prawd dogmatycznych i moralnych.
Ostatni rozdział książki Księdza Kardynała jest zatytułowany "Granice władzy papieża". Ksiądz Kardynał napisał w nim, że papież potrzebuje krytyki, „jeśli na sposób, w jaki sprawuje władzę, mają wpływ prywatne opinie lub ograniczenia moralne czy duchowe". Ksiądz Kardynała wspomniał nawet o upomnieniu. Jednocześnie uważa się, że nikomu nie wolno osądzać Biskupa Rzymu. Czy nie mamy tu do czynienia z pewną sprzecznością? Czy można upomnieć papieża? Jak daleko wolno się posunąć w tej krytyce?
Różnicę warto wyjaśnić na pewnym przykładzie. Papieże reprezentujący Magisterium Kościoła prawidłowo zareagowali na herezje reformatorów, zwłaszcza poprzez definicje opracowane na Soborze Trydenckim. Nikt zatem nie może stawać ponad ostateczną, magisterialną odpowiedzialnością papieża jako najwyższego nauczyciela chrześcijaństwa, przede wszystkim, gdy ex cathedra przedstawia nauczanie Kościoła zawarte w Objawieniu. Jak najbardziej można jednak krytykować niezdecydowaną reakcję Kurii, błędne decyzje polityczne papieży, podejmowane w grze o władzę między królem francuskim a cesarzem Karolem V. Papieże bowiem, jako wierni, nie stoją moralnie ponad przykazaniami Bożymi, ani nawet magisterialnie ponad Objawieniem, lecz razem z biskupami służą Słowu Bożemu, nie nauczając niczego innego poza tym, co jest w Nim zawarte (por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym Dei Verbum 10).
Kościół stoi na straży wolności sumienia i wyznania jako podstawowego prawa człowieka. Każdy katolik musi jednak dokonać samodzielnej oceny, czy watykańska polityka na Wschodzie była dobra lub czy porozumienie z Komunistyczną Partią Chin jest mądre i sprawiedliwe. Św. Piotr również był surowo krytykowany przez Jezusa z powodu swoich błędów i wyparcia się. Oznacza to, że papieże jako istoty ludzkie są omylni i tylko pod pewnymi warunkami otrzymują dar nieomylności w interpretacji prawdy Objawienia. Zwłaszcza kardynałowie mają prawo i obowiązek, jak stwierdzili wszyscy Ojcowie Kościoła aż po św. Tomasza z Akwinu, wspierać papieży i korygować ich w ludzkich niedociągnięciach i błędach, czyniąc to z głębokim szacunkiem, ale także z ewangeliczną otwartością. Nasz katolicki respekt wobec papieża, biskupów i naszych kapłanów nie ma nic wspólnego z kultem jednostki, praktykowanym w reżimach totalitarnych, ani z absolutnie niemoralnym hasłem „wódz lub partia zawsze ma rację”.
W 1875 roku niemieccy biskupi odważnie ogłosili to jako katoliccy duchowni podczas walki o kulturę (niem. Kulturkampf), sprzeciwiając się Bismarckowi (por. Denzinger-Hünermann 3115). Nasze wypowiedzi mogą dotyczyć jedynie wspólnej odpowiedzialności braterskiej w sensie correctio fraterna. Obecnie jesteśmy świadkami spektaklu urządzonego przez postępowców, którzy systematycznie relatywizując autorytet papieski Jana Pawła II i Benedykta XVI, absolutyzują teraz odpowiadające im osobiste i prywatne poglądy papieża Franciszka. Katolik nie jest jednak zobowiązany do uznawania ich za drogowskaz w taki sam sposób, w jaki powierza się całkowicie Bogu w posłuszeństwie wiary. Prywatne opinie papieża Franciszka na temat polityków, zmian klimatycznych czy poszczególnych narodów są ciekawe, ale nie niepodważalne, a przede wszystkim nie można ich traktować jakby były nieomylne niczym objawione prawdy wiary, ponieważ nie mają charakteru wiążącego w odniesieniu do naszej wiary nadprzyrodzonej.
W dobie pandemii koronawirusa, wielu teologów katolickich uważa, że zaszczepienie się przeciw COVID-19 jest „moralnym obowiązkiem”. Papież Franciszek, przemawiając do ambasadorów akredytowanych przy Watykanie, ubolewał, że ludzie odmawiają poddaniu się jednemu z najskuteczniejszych zabiegów ratujących życie z powodu „bezpodstawnych informacji”. Wcześniej skrytykował „znajdujących się wśród kardynałów przeciwników szczepień”. Stwierdził również, że „W Kolegium Kardynalskim jest kilka osób odmawiających przyjęcia szczepionki”. W jego opinii zaszczepienie się jest oznaką miłości. Co o tym sądzi Ksiądz Kardynał?
Magisterium nie ma kompetencji do wypowiadania się w kwestiach medycznych. Możemy tylko ogólnie stwierdzić, że trzeba zaakceptować pewne ograniczenia lub zobowiązania w imię wspólnego dobra. Ale o tym, czy tak jest, nie może decydować papież, powołując się na władzę daną mu przez św. Piotra, lecz tylko na swój osobisty autorytet. Mamy tu do czynienia z uzasadnionymi różnicami poglądów. Magisterium Kościoła mówi również, że teorie naukowe dotyczące powstania kosmosu i życia nie są sprzeczne z wiarą w stworzenie świata przez Boga z nicości. Nie może jednak uznać teorii Darwina lub innych jako wiążące lub niewiążące w odniesieniu do naszej wiary w Boga jako Stwórcy. Zasadność teorii dotyczących danych empirycznych na temat świata jest zarezerwowana dla dyskusji w kręgach naukowych.
Niektórzy teologowie katoliccy wychodzą z założenia, że wprowadzenie powszechnego obowiązku szczepień przeciw koronawirusowi jest konieczne. W ich przekonaniu „w przypadku epidemii szczepienie jest obowiązkowe”. Jakie jest zdanie Księdza Kardynała na ten temat? Wielu biskupów zamknęło swoje kościoły przed niezaszczepionymi wiernymi. Co sądzi Ksiądz Kardynał o takich dostojnikach kościelnych?
Jedynie prawowicie wybrani przedstawiciele narodu, wsparci rzetelnymi wynikami badań naukowych, mogą ustanowić ogólny obowiązek szczepień przeciw konkretnemu wirusowi. Biskupi powinni polecać wiernym duchowe środki w postaci Słowa i łaski Bożej, aby ci - w wierze, cierpliwości i miłości - umieli się pogodzić z nieprzewidywalnością istnienia, cierpieniem i śmiercią, oraz by pokładali całą swoją nadzieję w Bogu tak w życiu, jak i w chwili śmierci. Kościół nie jest duchowym ramieniem polityki, ani moralnym pomocnikiem w zsekularyzowanym społeczeństwie, które poza tym nie chce mieć nic wspólnego z Bogiem.
W jednym z wywiadów Ksiądz Kardynał powiedział: „Nie chcę być stworzony i odkupiony na podobieństwo Klausa Schwaba, Billa Gatesa czy Sorosa oraz tych wszystkich ludzi, którzy latają do Glasgow prywatnymi odrzutowcami, a potem narzucają masom […] zaakceptowanie wielkich oszczędności i ograniczeń. Z politycznego punktu widzenia nie ma to nic wspólnego z demokracją”. Te słowa spotkały się z ostrą krytyką niektórych niemieckich środowisk katolickich. Ksiądz Kardynał został oskarżony o „posługiwanie się antysemickimi narracjami spiskowymi”. Nie potrafię tego jednak zrozumieć: dlaczego nie wolno krytykować elity finansowej? I czemu mówi się o antysemityzmie?
Osoby, które są zależne od hołdujących ateizmowi superkapitalistów i dobrze im się dzięki nim powodzi, stają oczywiście w ich obronie, Lewicowa organizacja Oxfam sama skrytykowała supermiliarderów, dziesięciu najbogatszych ludzi z listy Forbesa, dla których kryzys wywołany pandemią koronawirusa stał się kopalnią złota. Mnie jako chrześcijaninowi bliżej jest do ubogiego Łazarza niż do bogatego utracjusza. Ci, którzy bronią miliardów dolarów zmarnowanych na lot kosmiczny Bezosa, ale nie są przekonani, że pieniądze te powinny były trafić do biednych dzieci z krajów Trzeciego Świata, dotkniętych epidemią koronawirusa, winni lepiej milczeć, zamiast nieprzychylnie oceniać morale innych.
Z samego faktu, że Soros jest z pochodzenia Żydem, nie wynika, że krytyka jego zachowania jako zarządcy funduszu hedgingowego, działającego na szkodę ubogich, może być określana jako antysemicka. Ci, którzy skądinąd opowiadają się za darwinizmem społecznym, głosząc opinię, że przeludnienie w słabo rozwiniętych krajach Trzeciego Świata trzeba zredukować poprzez aborcję, nie mają prawa znieważać chrześcijan wierzących w Boga Starego i Nowego Testamentu. Kościół katolicki ma zasadniczo więcej wspólnego z judaizmem jako wyznaniem wiary w Boga Stwórcę i biblijną historią zbawienia niż z osobami odrzucającymi biblijną wiarę w Boga, który stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Na płaszczyźnie etyki opartej na prawie naturalnym, my jako katolicy odrzucamy wszelką ocenę człowieka, bazującą na aspektach drugorzędnych i bronimy równości wszystkich istot ludzkich i ich niezbywalnej godności przed Bogiem. Każdy jest osobą w relacji do Stwórcy, nie zaś wytworem natury, społeczeństwa czy biotechnologii.
Antysemityzm (pojęcie pochodzące od imienia Sema, najstarszego z trzech synów Noego; por. Rdz 5,32) to XVIII i XIX-wieczna antymonoteistyczna ideologia rasistowska autorstwa Arthura de Gobineau („nierówność ras ludzkich”), Houstona Chamberlaina (Die Grundlagen des neunzehnten Jahrhunderts [Podstawy XIX wieku] to standardowe dzieło ideologii antysemickiej w Niemczech) i ich wiernych uczniów: Richarda Wagnera, Hitlera (Mein Kampf) i Alfreda Rosenberga (Der Mythus des 20. Jahrhunderts [Mit XX wieku]). To właśnie ci zdeklarowani antychryści i prześladowcy katolików, w imię teorii o aryjskiej rasie panów zwalczali biblijną naukę o bezpośrednim stworzeniu wszystkich istot ludzkich przez Boga na Jego obraz i podobieństwo jako nienaukową i judeochrześcijańską spuściznę.
„Nowy Porządek Świata” według biologicznego punktu widzenia, głoszący, że nawet zabijanie nadliczbowych embrionów ludzkich lub starszych ludzi chorych na demencję poprzez eutanazję jest aktem miłosierdzia, sięga do idei rasistowskich nazistów, (co udowodnił Michael Heesemann w swojej książce Hitlers Religion [Religia Hitlera], Augsburg 2012, 198 i nn). Nie potrzebujemy ludzi należących do rasy panów, nadludzi (Nietzsche), opartych na idei transhumanizmu produktów, które składają się z czynnika ludzkiego, zwierzęcego i technologicznego, lecz dziękujemy naszemu Stwórcy i Odkupicielowi za „człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości” (Ef 4,24). Bowiem „[…] Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie” (Dz 10,34).
Kilka tygodni temu w Niemczech opublikowano raport na temat przestępstw seksualnych w archidiecezji Monachium. Raport o nadużyciach w archidiecezji Monachium i Freising obciąża obecnych i byłych urzędników, w tym papieża-emeryta Benedykta XVI. Józef Ratzinger jako arcybiskup Monachium (1977-1982) w czterech przypadkach zachował się rzekomo niewłaściwie. Ponadto eksperci mają poważne wątpliwości dotyczące wypowiedzi Benedykta XVI na temat szczególnie drażliwej kwestii pewnego recydywisty. Całkowicie zabrakło troski o ofiary. Co sądzi Ksiądz Kardynał o tej opinii ekspertów? Czy nie jest to atak na byłego papieża? Można odnieść wrażenie, że ten atak był wspierany przez arcybiskupstwo?
Archidiecezja zamówiła ekspertyzę i zapłaciła za nią miliony euro. Niesłusznie i bez oparcia w żadnych dowodach twierdzi się w mediach, że papież Benedykt jest w jakiś sposób obciążony (z powodu zaniedbania nadzoru nad znanymi mu przestępcami wśród jego kleryków i personelu świeckiego). Już Peter Seewald w 2020 roku pisze na stronie 938 w swojej biografii o Benedykcie, że kardynał Ratzinger był obecny na spotkaniu Ordynariatu, podczas którego zezwolono księdzu Hullermanowi z Essen na zamieszkanie na monachijskiej plebanii. Nic jednak nie było wiadomo na temat jego pedofilskich skłonności i nie został on przydzielony do posługi duszpasterskiej przez Józefa Ratzingera.
Błąd współpracowników kardynała polegał jedynie na tym, że napisali, iż nie brał udziału w tym spotkaniu. Zostało to już wyjaśnione. Dlatego każde stwierdzenie w niemieckiej prasie, jakoby Benedykt XVI skłamał, jest oszczerczym przeinaczeniem prawdy. Ideologiczna nienawiść do Kościoła katolickiego stanowi w Niemczech przerażającą tradycję, która sięga czasów Kulturkampfu Bismarcka. Ludzie w Polsce wiedzą, o czym mówię. Dla osób wierzących wstrząsające jest to, że antykatolicka prasa nie wyciągnęła wniosków z przeszłości, w której mieliśmy do czynienia z poczuciem wyższości kulturowej w liberalnej, staropruskiej i konserwatywnej epoce Bismarcka oraz rasistowską furią nazistowskich Niemiec.
Józef Ratzinger jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary i jako papież Benedykt XVI, uczynił najwięcej dla ofiar nadużyć seksualnych i pociągnął do odpowiedzialności pedofilów i homofilów dopuszczających się przestępstw wobec dzieci i młodzieży. Każdy grzech jest ciężkim zranieniem Bożej miłości, natomiast grzechy kapłanów, według św. Tomasza z Akwinu, są dwa razy cięższe, ponieważ powinni oni być duchowym i moralnym przykładem dla wiernych jako ich pasterze w Imię Chrystusa (por. 1 P 5, 3).
Wielu polskich katolików nie rozumie kwestii Drogi Synodalnej. Papież Franciszek wyznaczył dwuletnie ramy czasowe dla procesu reformy, który niedawno rozpoczął się w Rzymie. Kościół katolicki ma się stać bardziej synodalny. Zgodnie z wymową dokumentu przygotowawczego Światowego Synodu chodzi o to, aby „iść razem”. Jaki jest rzeczywisty cel tej reformy? Czy jest to jakaś reforma? W jakim kierunku mamy razem podążać? Z kim?
Termin „droga synodalna” stanowi właściwie tautologię. Idziemy drogą naśladowania Chrystusa, ponieważ On jest Drogą, Prawdą i Życiem w swojej osobie jako Syn Boży. Kościół jest święty ze względu na swój boski fundament i misję, ale potrzebuje również pokuty i oczyszczenia w swoich członkach, ponieważ nawet jako ochrzczeni możemy nadal grzeszyć, dopóki jesteśmy w drodze do naszego wiecznego domu (por. Lumen gentium 8).
Synod to zgromadzenie biskupów, mające na celu rozstrzyganie kwestii doktrynalnych i dyscyplinarnych. Droga Kościoła pielgrzymującego nazywana jest teraz synodem, co nie wynika w sposób logiczny i przekonywujący z dotychczasowego użycia tego sformułowania w tradycji kościelnej. Rozumiem tę kwestię w taki sposób, że wszyscy powinni dostrzec swoją odpowiedzialność w kapłaństwie powszechnym oraz w szczególnym kapłaństwie urzędowym i razem wspierać nową ewangelizację. Papież Franciszek wprowadził niemieckich katolików na drogę nowej ewangelizacji. Zgromadzenie Synodalne we Frankfurcie nie podjęło jego prośby i świadomie ją odrzuciło. Tymczasem św. Paweł, Apostoł Narodów, napisał do Koryntian: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!” (1Kor 9,16).