W rozmowie z Polskim Radiem 24 były dowódca GROM gen. Roman Polko skomentował doniesienia rosyjskiego ministerstwa obrony o ćwiczeniach w Kaliningradzie, podczas których wykorzystano Iskandery. To rakiety, które mogą przenosić pociski jądrowe. – Tę informację należy czytać tak jak dotychczas każdorazowo kiedy Rosjanie w kierunku Kaliningradu prowadzili symulacje rakietami Iskander, które w zasięgu mają Warszawę z ładunkiem jądrowym. Warto przypomnieć, że Zachód doskonale wiedział, że tego typu manewry są realizowane właściwie co roku od 2013 – zaznaczył generał.
"Rosjanie doskonale wiedzą, że im się to nie opłaca"
Polko podkreślił, że Rosja prowadzi "politykę straszenia". – W dzisiejszej sytuacji jest to prężenie muskułów przy bezradności Kremla, który przegrywa w wojnie, a właściwie strategicznie to już przegrał ją z Ukrainą – ocenił. Dodał, że "do tej pory strach działał". Dlatego, zdaniem byłego dowódcy GROM, Rosjanie "robią to ostentacyjnie". – Gdyby rzeczywiście chcieli uderzyć to po prostu by to zrobili i to z zaskoczenia. Ten czynnik pracowałby pewnie wówczas na ich korzyść – przekonywał.
Wojskowy zauważył, że Rosjanie mają świadomość, że "im się to nie opłaca". – Stracili by wtedy poparcie Chin, które popierają częściowo, czy zachowują neutralność wobec Rosji, ale taka eskalacja konfliktu do poziomu jądrowego z pewnością by ich odsunęła i tego poparcia by już nie było – tłumaczył. Generał ocenił, że dla Kremla atak jądrowy "byłby samobójstwem".
– Wówczas nie mieli by już żadnych szans żeby odnaleźć się we współczesnym świecie, a dziś takie możliwości niektóre kraje im jeszcze dają – podsumował gen. Polko.
Czytaj też:
Rosyjska propaganda wymierzona w Polskę. "Agresywne plany wobec Ukrainy"Czytaj też:
"Uwielbiam się nad nimi znęcać". Rosjanin opowiada o torturowaniu Ukraińców