Przez całe powojenne dziesięciolecia próbowano nam wmówić, że Kościół, religie, w tym chrześcijaństwo, to epifenomeny, które za chwilę znikną i nie ma co się nimi zajmować, a ci, którzy głoszą coś innego, są nieedukowalnymi prymitywami. Profesor Roszkowski miał odwagę temu się przeciwstawić. Nie zaskakuje, że wielu atakuje za to jego książkę „Historia i teraźniejszość”.
W mediach, zwłaszcza na popularnych portalach internetowych (Onet, Wirtualna Polska), o książce Wojciecha Roszkowskiego „Historia i teraźniejszość” pisze się dużo, źle i kłamliwie. Nie będę mimo to polemizował z opiniami oskarżycieli nie tylko dlatego, że jakiekolwiek polemiki nie mają sensu, nic nie wniosą. Polemika z oskarżycielami autora „Historii i teraźniejszości” musiałaby być krytyką całego systemu medialnego, który umożliwia zorganizowanie w jednej chwili nagonki płynącej niby to z wielu źródeł, w istocie reprezentujących przecież jedną agendę. System ten stanowi olbrzymie zagrożenie dla demokracji, ze względu na swą wagę jest to temat na osobny cykl publikacji. Tu chciałbym podzielić się z czytelnikami informacjami na temat treści podręcznika. Pozwoli to zrozumieć powody zbiorowej nienawiści wobec tak zasłużonego dla polskiej kultury historyka.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.