Lisicki: Przeciąganie wojny jest radykalnie niebezpieczne dla Polski

Lisicki: Przeciąganie wojny jest radykalnie niebezpieczne dla Polski

Dodano: 
Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy"
Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy" Źródło: DoRzeczy / Piotr Woźniakiewicz
Redaktor naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki uczestniczył w debacie nt. polityki państwa polskiego w kontekście wojny na Ukrainie.

15 sierpnia w Warszawie odbył się Wielki Piknik Patriotyczny i 7. urodziny "wRealu24". W zorganizowanym z tej okazji panelu dyskusyjnym zatytułowanym "Co z tą Polską?" wziął udział redaktor naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki.

Lisicki mówił o wystąpieniu Viktora Orbana w Băile Tuşnad na temat polityki węgierskiej m.in. wobec trwającej wojny rosyjsko-ukraińskiej. Zwrócił uwagę na kilka zasadniczych różnic w podejściu władz Węgier i polityków polskich.

Jak mówią o wojnie polscy politycy?

– W Polsce retoryka jest mniej więcej taka: Zachód walczy z potwornym imperium, które nie chce niczego innego tylko podbijać resztę świata. Rosja jest nazywana przez niektórych polskich polityków "ruską czernią", "sowietami", "ruską dziczą" itd. Najkrócej możemy powiedzieć, że totalna barbaria naciera na Zachód, a bohaterska Ukraina wspierana bezinteresownie przez Amerykę broni się. Polska jest oczywiście po mocy dobra, bo my musimy być po stronie mocy dobra i robimy, co tylko się da, żeby tę straszliwą szarańczę, czerń, dzicz itd. powstrzymać (…) To zarys wojny przedstawiany przez przedstawicieli polskich elit politycznych – opisał publicysta.

– Kiedy słucham polskich przedstawicieli politycznych, mam wrażenie, że mam do czynienia albo z propagandystami albo z ludźmi, którzy kompletnie nie rozumieją świata, w którym żyją, albo z ludźmi, którzy wykorzystują tę historię wyłącznie po to, aby zabłysnąć, pojawić się, zostać usłyszanymi, docenionymi, itd. Jest to używając języka analizy politycznej - radykalne zerwanie ze zdrowym rozsądkiem i ze zdolnością oceniania rzeczywistości taką, jaka ona jest – powiedział publicysta.

Przeciąganie konfliktu radykalnie niebezpieczne

Redaktor naczelny "Do Rzeczy" przypomniał, że Orban miażdżąco wygrał kolejne wybory parlamentarne m.in. zapewniając swoich rodaków, że Węgry na pewno nie wejdą do wojny.

– Pierwsza teza, którą Orban postawił to, że wojna na Ukrainie tak naprawdę jest wojną USA z Rosją. Druga teza – odpowiedzialność za to, że doszło do konfliktu spada w dużym stopniu na Amerykę. Oczywiście faktycznym agresorem jest Rosja, ale atak militarny nastąpił dlatego, że przez kilka lat USA systematycznie dozbrajały Ukrainę i czyniły z niej kogoś, kogo by można nazwać członkiem NATO – powiedział Lisicki, dodając, że w USA były głosy ostrzegające przed tym, że dozbrajanie Ukrainy i przyciągane jej do NATO, spowoduje wojnę.

– Trzecia teza – jeśli ma nastąpić porozumienie, to ono musi zakładać, że USA zmienią swoją politykę. A dla państw takich jak Węgry – Orban mówił o Węgrzech – ale też i Polski, przeciąganie tego konfliktu jest radykalnie niebezpiecznie. Bo im dłużej ten konflikt trwa, tym bardziej rośnie ryzyko. Konflikt ma to do siebie, że nie można nad nim zapanować. Jak popatrzymy na historię wojen, to politycy, którzy przystępowali do wojen, mieli inne cele niż faktycznie były osiągane. Każde z państw, które weszło do I WŚ zakładało, że to będzie krótka wojna i zakończy się zwycięstwem – przypomniał Paweł Lisicki.

Lisicki: Dążyć do kompromisu

– Dlatego zdrowy rozsądek podpowiada, żeby za wszelką cenę, jak najszybciej wygaszać takie konflikty. Wystarczy jedna źle wystrzelona rakieta, jedna bomba, która źle wpadnie, jedna bitwa, która źle pójdzie i komuś mogą puścić nerwy. (…) Czyli zdrowy rozsądek – który był reprezentowany przez Orbana, a w Polsce jest uważany za przejaw zdrady – powinien zakładać dążenie do kompromisu. Ono musi oznaczać – to słowa Orbana – że Ukraina, a szerzej USA muszą się pogodzić z jakąś formą modus vivedni. Nie można założyć, że teraz wobec tego, co się dzieje, Rosja zrezygnuje ze wszystkiego, co zajęła i nagle się cofnie do roku 2014 albo 2008. Przecież to jest absurd. Żeby osiągnąć taki cel, trzeba byłoby ją zniszczyć.

– Rozsądny polityk powinien zatem doprowadzić do takiej formy porozumienia, gdzie każda ze stron ustąpi z tego, co jest. (…) Im dłużej trwa konflikt, tym bardziej traci Ukraina, ale też, tym bardziej ryzykują inne państwa. Bo konflikt – jak powiedziałem – może się wyrywać spod kontroli – mówił Lisicki.

Lisicki wskazał, że Orban tłumaczył też, jak na wojnie zyskują największe amerykańskie koncerny zbrojeniowe i paliwowe, o czym również nie mówią polscy politycy i komentatorzy.

Orban reprezentuje Węgrów

– Starałem się zastanowić, w imieniu kogo mówi Orban. Kogo on reprezentuje? On nie tylko wielokrotnie podkreślał, ale to wynikało z jego analizy – on reprezentuje Węgrów. A jak patrzę, kogo reprezentują polskie elity? Zastanawiam się, czy oni nie reprezentują jakiegoś widma państwa polsko-ukraińskiego, którego nie ma. To jest podstawowa różnica. To jest coś kosmicznego, że ten totalnie utopijny projekt spotyka się z tak szerokim poparciem społeczeństwa. Tak jakby ono zapomniało, że po to ma polityków, żeby bronili ich, a nie jakiejś wydumanego, nieistniejącego tworu – podsumował Paweł Lisicki.

Czytaj też:
Viktor Orbán, polskie emocje i imperium zła
Czytaj też:
Zdradzamy, jakie "trans" akceptuje straszliwy Viktor

Źródło: DoRzeczy.pl / wRealu24, YouTube
Czytaj także