Gazeta „Zawtra” powstała niedługo po upadku ZSRS. Na jej łamach promowana jest imperialna, zdecydowanie antyzachodnia ideologia. W niedzielę na stronie internetowej tygodnika został opublikowany artykuł Igora Szyszkina z Agencji Informacyjnej „Regnum” pod znamiennym tytułem: „Pora pokazać Polsce, gdzie jej miejsce”. Czym zasłużyliśmy sobie na pogrożenie palcem ze strony Kremla? Chodzi o ustawę o demontażu pomników sowieckich, uchwaloną 22 czerwca, a więc w rocznicę napaści Niemiec na ZSRS, co zdaniem autora było zaplanowaną prowokacją, kpiną z „pamięci bohaterów”, „cynicznym i zuchwałym wyzwaniem rzuconym Rosji”.
„Polacy czują się bezkarni”
Szyszkin przyznaje, że rosyjscy działacze społeczni i polityczni częściowo spełnili jego oczekiwania, ostro reagując na działania polskich władz, atakując Polskę za „jaskiniową rusofobię” i „czarną niewdzięczność” (w końcu „600 tysięcy żołnierzy sowieckich zginęło walcząc o wyzwolenie Polski”), a nawet za szkodzenie własnym interesom. Sprawą na poniedziałkowym posiedzeniu zajęła się Duma. Publicysta z uznaniem cytuje też oświadczenie rosyjskiego MSZ: „Tę szczególnie bluźnierczą decyzję polskie władze podjęły w dniu tragicznej i świętej dla nas rocznicy hitlerowskiej agresji na ZSRS… Ci, którzy kontynuują wojnę z pomnikami, powinni rozumieć, że tym samym prowokują dalsze zaostrzenie w stosunkach polsko-rosyjskich”. Te wszystkie głosy oburzenia i groźby ze strony Kremla cieszą Szyszkina, nie uważa ich jednak za wystarczające. „Trzeba zdać sobie sprawę, że żadne, nawet najgroźniejsze oświadczenia władz rosyjskich, a już tym bardziej żadne płomienne filipiki rosyjskich polityków nie zmuszą Polski do rezygnacji z wprowadzenia w życie uchwalonego przez Sejm barbarzyńskiego planu. Powód jest oczywisty – Polacy są absolutnie pewni swojej bezkarności i absolutnie nie wierzą w to, że obiecane „zaostrzenie stosunków” będzie miało jakieś realne konsekwencje. Niestety, mają podstawy, by tak sądzić” – załamuje ręce prawicowy publicysta. Przytacza przykład pomnika generała Czerniachowskiego (dwukrotny Bohater Związku Sowieckiego, brał udział w rozbrajaniu AK na Wileńszczyźnie), na którego zniszczenie Maria Zacharowa zareagowała również „jedynie” wyrazami oburzenia, co nie zmieniło polskiej polityki – pomniki dalej są likwidowane. „Nie chodzi nawet o typowo polską zuchwałość, nazywaną „honorem” (w języku rosyjski słowo „honor” ma raczej negatywne konotacje), która nie zna granic, jeśli tylko nie stawi się jej oporu. Sprawa jest o wiele poważniejsza” – buduje grozę Szyszkin. – „Niszczenie pomników jest nieodłączną częścią „polityki historycznej” państwa polskiego. Polityki, konsekwentnie i celowo prowadzonej przez polski rząd od dziesięcioleci, niezależnie od tego, kto aktualnie jest u władzy”.
Rosja „nie sprzeciwia się złu”
Co ciekawe, zdaniem publicysty, obecnie na Kremlu dominuje kurs względnie prozachodni, zgodnie z którym rosyjskie elity proponują „zostawić historię historykom”, uważając politykę historyczną za praktykę niegodną cywilizowanego świata. „Polakom obce są podobne zahamowania” – konstatuje Szyszkin. – „Polska jako pierwsza w Europie (osobnym przypadkiem jest Izrael) wykorzystała politykę historyczną opartą na koncepcji narodu-ofiary, jako skuteczne narzędzie walki politycznej, zarówno wewnętrznej, jak i zagranicznej. Ta umiejętność pomaga polskim władzom konsolidować naród wokół różnych fobii (przede wszystkim rusofobii), a na zewnątrz nieustannie żądać preferencji i ustępstw od sąsiednich państw, które są jakoby moralnymi dłużnikami Polski”. Szyszkin oburza się, że Polacy próbują przedstawić siebie jako „niewinną ofiarę dwóch imperiów zła”. Jego zdaniem Warszawa osiągnęła zamierzony cel, jakim było obsadzenie Rosji w roli winnego, który się kaja za swoje grzechy. „Po raz ostatni (miejmy nadzieję, że naprawdę ostatni!) Rosja pokajała się przed Polską w 2010 roku”. Skoro nad Wisłą „polityka historyczna stała się niemal uniwersalnym instrumentem obrony interesu narodowego”, to nie ma wątpliwości: „niszczenie sowieckich pomników to nie są żadne pojedyncze ekscesy, wywołane złą wolą tego czy innego polityka, a już tym bardziej nie jest to efekt niezrozumienia przez polskie władze własnego interesu narodowego. Oni (Polacy – red.) działają świadomie, z premedytacją, i przy pełnym wsparciu Waszyngtonu i Brukseli, w ścisłej koordynacji z postsowieckimi etnokracjami (chodzi o Ukrainę i kraje bałtyckie; termin „etnokracja” ma podkreślić jakoby nacjonalistyczny charakter tamtejszych rządów – red.), i przy wsparciu większości polskiej ludności” – pisze Szyszkin. Warto zaznaczyć, że to przekonanie o rusofobii „zwykłych Polaków” jest raczej rzadkością wśród prokremlowskich komentatorów, którzy z reguły krytykują rusofobię polskich polityków, rzekomo „oderwanych od narodu”, niechętnego konfrontacji ze „słowiańskimi braćmi”.
Rosyjską politykę wobec Polski Szyszkin pomysłowo nazywa ewangelicznym terminem „niesprzeciwiania się złu”. Dopiero wydarzenia ostatnich lat napawają jego, zwolennika wielkoruskiego imperializmu, jako takim optymizmem. W końcu „Krym jest nasz”, Moskwa „wspiera Doniecką i Ługańską Republiki Ludowe”, walczy w Syrii… I te „pozytywne symptomy” każą Szyszkinowi wierzyć, że być może jednak Kreml „nareszcie zdobędzie się na odwagę” we „właściwy sposób” odpowiedzieć na „polskie prowokacje”, na „profanację pomników sowieckich bohaterów” (bo to, że Polacy powinni być wdzięczni czerwonoarmistom za wyzwolenie od faszyzmu, jest w rosyjskiej narracji mocarstwowej niewymagającym komentarza dogmatem). Jak ta odpowiedź zdaniem Szyszkina powinna wyglądać? Publicysta proponuje następujące retorsje: „1). Zdecydowana odpowiedź ambasadora, 2). Zakaz wjazdu na teren Rosji dla wszystkich polskich polityków, działaczy kultury i dziennikarzy, popierających niszczenie pomników, 3). Sankcje ekonomiczne (pełne embargo na eksport polskich towarów do Rosji), 4). Oficjalne zakwestionowanie zachodnich granic Polski (w końcu to podarunek od Stalina – skoro już Polacy chcą wyzwolić się od totalitarnej przeszłości, to na całego), 5). Nowa ekspertyza dokumentów katyńskich pod kontrolą Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej, a w konsekwencji osądzenie wszystkich winnych, odpowiedzialnych za fałszowanie historii oraz za kajanie się przed Polską, 6). Aktywna polityka historyczna, w rezultacie której z dochodowego dla strony polskiej obrazu „narodu-ofiary” nie pozostałby kamień na kamieniu”. „Polacy przy całym swoim honorze nie są obdarzeni instynktem przetrwania ani zdrowym rozsądkiem” – pisze Szyszkin. – „Polska i Polacy powinni na własnej skórze poczuć, do czego prowadzą kpiny z pamięci o naszych żołnierzach”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.