Damian Cygan: Czy Jacek Kurski, odwołany niespodziewanie z funkcji prezesa TVP, padł ofiarą wewnętrznych rozgrywek w koalicji?
Antoni Dudek: W tej sprawie jesteśmy skazani na spekulacje, ale ja mam hipotezę, która najbardziej mnie przekonuje i myślę, że za jakiś czas będzie można ją zweryfikować. Sądzę, że w sprawie Kurskiego chodzi nie tyle o wewnętrzne rozgrywki w Zjednoczonej Prawicy, ile o relacje między prezesem Kaczyńskim a prezydentem Dudą. Prezydent już raz próbował bardzo stanowczo pozbyć się prezesa Kurskiego i wiemy, jak się to skończyło. Myślę, że poczuł się osobiście upokorzony tym, jak to się wtedy odbyło – Kurski wrócił na stanowisko po kilku czy kilkunastu tygodniach, a prezydent ewidentnie został oszukany.
W tej chwili sytuacja wygląda w ten sposób, że PiS będzie potrzebował podpisów prezydenta Dudy pod kolejnymi ustawami. Mówi się głównie o tej przesuwającej wybory samorządowe, co budzi olbrzymie emocje, bo w moim przekonaniu prezydent będzie musiał po raz kolejny spuścić zasłonę milczenia nad wymogami Konstytucji, które mówią o kadencyjności władzy i konieczności ich przestrzegania. Być może to jest warunek prezydenta, który powiedział Kaczyńskiemu: "Panie prezesie, jak pan chce jakiekolwiek moje podpisy oglądać, to żegnamy prezesa Kurskiego".
Ten scenariusz najbardziej mnie przekonuje, ponieważ nie widzę innych powodów dymisji prezesa TVP, bo nikt inny w obozie władzy nie ma takich możliwości, żeby nakłonić prezesa Kaczyńskiego do pozbycia się jednego ze swoich najwierniejszych współpracowników.
Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk powiedział, że najbliższe wybory będą dotyczyć również reparacji. Czy to znaczy, że ten temat został podniesiony akurat w tym momencie na potrzeby kampanii wyborczej?
Nie mam co do tego cienia wątpliwości. Poseł Mularczyk mówił w innym wywiadzie, że raport o startach wojennych był właściwie gotowy od 2018 r. i że czeka na decyzję polityczną. I w końcu się doczekał. Kaczyński ma w szufladzie różne tematy na czarną godzinę i ten wydał mu się najbardziej atrakcyjny, więc go wyciągnął teraz.
Myślę, że pewną rolę odgrywa też niezadowolenie prezesa Kaczyńskiego z tego, jak skończyła się rozgrywka o pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Innymi słowy, nie udało się wygrać z Brukselą, a ponieważ dla prezesa PiS Bruksela i Berlin to właściwie to samo, więc postanowił odkuć się Niemcom za porażkę w sprawie KPO.
Pozostaje pytanie, czy wiosną po ciężkiej zimie Polacy będą jeszcze chcieli słuchać o bilionach z Niemiec, po tym jak Niemcy już właściwie odpowiedzieli, choć jeszcze formalnie żadnej noty ze strony polskiej nie dostali. Natomiast kluczowa sprawa jest taka, że nie słychać głosów poparcia dla żądań Polski na świecie. Gdyby np. w Stanach Zjednoczonych uznano reparacje za ważny temat i że Polsce się coś należy od Niemiec, to byłoby trzęsienie ziemi. Wtedy prezes Kaczyński mógłby uznać siebie za ważnego gracza, który pozyskał najpotężniejsze mocarstwo dla swoich żądań.
Na razie prezes PiS odgrywa przedstawienie na użytek wewnętrzny i zobaczymy, ile osób się na to nabierze. Gdybyśmy dostali te biliony nawet w ciągu trzech dekad, bylibyśmy jak szejkanat naftowy. Ale nie dostaniemy, więc pozostaje pytanie, ilu jest naiwnych, którzy w to wierzą.
Czy deklaracja Donalda Tuska ws. aborcji do 12. tygodnia ciąży definitywnie zamyka sprawę jednej listy opozycji na wybory?
Może nie definitywnie, ale czyni ją praktycznie niemożliwą. Ta deklaracja Tuska będzie podnoszona, bo oczywiste jest, że dla Władysława Kosniaka-Kamysza czy Szymona Hołowni tak kategoryczne postawienie sprawy jest raczej wykluczające.
Pytanie brzmi, czy mimo to opozycji uda się stworzyć dwie listy. Bo o ile wspólna lista PSL-Koalicji Polskiej i Polski 2050 jest bardzo prawdopodobna, o tyle potencjalna lista Koalicji Obywatelskiej i Lewicy wydaje się niezwykle trudna. Można stwierdzić, że tą deklaracją Tusk wyciąga rękę do Lewicy i usuwa pewne przeszkody, ale widać wyraźnie, że tam są inne bariery niż tylko stosunek do aborcji.
Czytaj też:
Libicki o słowach Tuska: Dobrze zrobiłem, odchodząc z PO
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.