To pierwszy taki przypadek w USA. W 1989 ten sam sąd jako pierwszy uznał "małżeństwo" dwóch homoseksualistów.
Sędzia Sądu Cywilnego w Nowym Jorku Karen May Bacdayan orzekała, że związki poliamoryczne (wieloosobowe) mają prawo do tego samego rodzaju ochrony prawnej, jak związki dwóch osób – informuje "New York Post".
Sprawa dotyczyła trzech homoseksualistów: Scotta Andersona i Markyusa O’Neilla, którzy mieszkali razem w mieszkaniu w Nowym Jorku oraz "męża" Andersona, Roberta Romano, który mieszkał gdzie indziej.
Anderson był właścicielem dzierżawy, a po jego śmierci właściciel budynku twierdził, że O’Neill nie ma prawa dalszego zamieszkania, ponieważ był "nietradycyjnym członkiem rodziny". Domagał się eksmisji O'Neilla.
W swojej decyzji sędzia Bacdayan stwierdziła, że istnienie "triady", układu, w którym są trzy osoby – bez względu na to, jak się dogadywały – nie powinno automatycznie odrzucać roszczenia O’Neilla do ochrony przed eksmisją.
Nowe standardy prawne
Sąd Apelacyjny Stanu Nowy Jork stał się pierwszym amerykańskim sądem apelacyjnym, który uznał, że nietradycyjne, dwuosobowe, pokrewne, rodzinne związki tej samej płci są uprawnione do prawnego uznania, a "nietradycyjny członek rodziny" ma prawo do otrzymania zabezpieczenia przed eksmisją.
W omawianym przypadku sędzia Bacdayan zauważyła, jak ważną rolę odgrywają zmiany od 1989 r., w tym zmiany w definicji "rodziny". Zwróciła uwagę na dynamiczne korekty prawa, wskazując, że dziecko teraz może mieć więcej niż dwoje legalnych rodziców.
– Dlaczego zatem ograniczenie do dwóch osób zostało włączone do definicji związku typu rodzinnego w celu uzyskania takiej samej ochrony przed eksmisją, jaka jest przyznana w przypadku prawnie sformalizowanych lub pokrewieństwa? – zapytał Bacdayan.
– Dlaczego dana osoba musi być oddana drugiej osobie tylko w określony sposób, aby cieszyć się stabilnością w mieszkaniu po odejściu ukochanej osoby? Czy wszystkie nietradycyjne relacje muszą obejmować tylko dwie główne osoby? – pytała sędzia.