Choć wojska białoruskie nie brały do tej pory udziału w agresji na Ukrainę, to Rosja od początku wojny atakowała ten kraj właśnie z terytorium Białorusi.
W ostatnich dniach ukraiński wywiad donosi jednak, że prezydent Władimir Putin ma coraz silniej naciskać na to, by wojsko Łukaszenki dołączyło do działań wymierzonych w Kijów. Wobec porażek na froncie, Rosja potrzebuje wsparcia. Armia białoruska, obok ogłoszenia częściowej mobilizacji, miałaby dać takie wzmocnienie.
Ukryta mobilizacja na Białorusi?
Tymczasem jak wynika z ustaleń dziennikarzy białoruskiego portalu "Nasza Niwa", w Mińsku zapadła już decyzja o ukrytej mobilizacji.
Źródła serwisu podają, że informacja o wezwaniach do wojska nie zostanie ogłoszona publicznie. Białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenka ma się bowiem obawiać podobnej reakcji rekrutów jak w Rosji, gdzie po ogłoszeniu mobilizacji młodzi mężczyźni masowo uciekali z kraju.
Rozmówcy "Naszej Niwy" informują, że "ukryta" mobilizacja ma się odbywać pod pretekstem "sprawdzania gotowości bojowej jednostek" oraz ćwiczeń wojskowych.
Alarm, jeśli liczba zmobilizowanych przekroczy 5 tysięcy
Dziennikarze "NN" podkreślają, że cel mobilizacji będzie jasny, kiedy ujawniona zostanie liczba powoływanych rezerwistów.
Na początku powoływani mają zostać mężczyźni z mniejszych miejscowości. Jak tłumaczą rozmówcy portalu, rekrutacja 2 tys. osób prawdopodobnie nie będzie oznaczać poważnych planów militarnych.
– Trzeba będzie bić na alarm, jeżeli liczba zmobilizowanych przekroczy 5 tysięcy. To będzie oznaczało utworzenie grupy uderzeniowej na jakimś kierunku. Jeżeli przekroczy 10 tysięcy to kilku grup uderzeniowych – wyjaśnia w rozmowie z "NN" oficer Sił Zbrojnych Białorusi.
Czytaj też:
ONZ potępiła Rosję za próbę aneksji części Ukrainy. Przeciwko było pięć krajówCzytaj też:
KGB Białorusi spodziewa się punktu zwrotnego w wojnie na Ukrainie