O planach asymetrycznej odpowiedzi Moskwy na polską politykę historyczną pisze gazeta „Izvestia”. Powołując się na swoje źródła w rosyjskim MSZ, Natalia Portiakowa pisze, że Kreml „w każdym razie nie pozostawi nieprzyjacielskich działań Warszawy bez konsekwencji”. Odpowiedź ma mieć charakter asymetryczny. Według ustaleń gazety, rozważanych jest kilka wariantów. Najbardziej prawdopodobne są sankcje personalne przeciwko polskim politykom, którzy uczestniczyli w pracach nad ustawą o dekomunizacji. Możliwe jest także użycie „środków ekonomicznego nacisku” czy też aktywna działalność na rzecz zwrócenia uwagi wszelkich możliwych międzynarodowych gremiów na ten problem. – Trzeba wprowadzić sankcje przeciwko autorom ustawy, przeciwko tym, którzy tę ustawę forsowali i za nią lobbowali, a także zerwać stosunki gospodarcze pomiędzy rosyjskimi i polskimi regionami. Poprę wszelkie możliwe sankcje – deklaruje w rozmowie z gazetą „Izvestia” Władimir Dżabarow, pierwszy zastępca przewodniczącego komitetu spraw międzynarodowych Rady Federacji.
Zemszczą się w Katyniu?
To nie jest odosobniona wypowiedź. Od początku procedowania ustawy dekomunizacyjnej strona rosyjska reagowała nerwowo na podważanie „zasług” czerwonoarmistów w wyzwoleniu polskich ziem. Pojawiały się pojedyncze wypowiedzi polityków czy publicystów. Podczas niedawnej konferencji prasowej o potrzebie „adekwatnej odpowiedzi” na polskie działania mówił także przewodniczący komitetu spraw międzynarodowych Rady Federacji Konstantin Kosaczow. Jego zdaniem Rosja może na przykład „przestać opiekować się polskimi miejscami pamięci”. Chodzi oczywiście o kompleksy w Katyniu i Miednoje. „Senator oświadczył, że do miejsc pamięci może być także zaliczone miejsce katastrofy smoleńskiej” – pisze Portiakowa. Jak zapewnia, jej informatorzy w rosyjskim MSZ dali do zrozumienia, że oficjalna odpowiedź na „demarche Warszawy” nadejdzie niebawem. „Polskie władze powinny zdawać sobie sprawę z tego, że ich nieprzyjazne działania w sferze pamięci nie pozostaną bez konsekwencji. Wobec polskiej strony zostaną zastosowane odpowiednie środki, o asymetrycznym charakterze” – tak brzmi oficjalny komentarz rosyjskiego MSZ dla gazety „Izvestia”.
Rosjanie żalą się na Zachodzie
Rosyjski resort dyplomacji zaznacza też, że temat „bezprawnego” demontażu pomników sowieckich niezmiennie „jest podejmowany w kontaktach z Polakami, naszymi zagranicznymi partnerami, na forum międzynarodowym, w tym także na forum OBWE i Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym”. – Gdyby zapytać naszych europejskich partnerów wprost, czy popierają Warszawę w jej decyzji, nie będą w stanie odpowiedzieć twierdząco – stwierdził w rozmowie z dziennikarką gazety „Izvestia” Andriej Klimow, zastępca przewodniczącego komisji spraw międzynarodowych Rady Federacji. – Niemcom, biorąc pod uwagę nie tylko historię, ale i zbliżające się wybory, trudno będzie wesprzeć Polaków. Podobnie będzie w przypadku francuskiego establishmentu politycznego, który przecież tak często oskarżał Marine Le Pen o jakieś mityczne związki z faszyzmem, próbując jej w ten sposób zaszkodzić. Oni muszą zrozumieć, że może dojść do profanacji pamięci o tych, którzy ramię w ramię między innymi z Francuzami walczyć z faszyzmem. Musimy jednak mieć na uwadze, że jeżeli my będziemy milczeć, to, oprócz nas, nikt o tym mówić nie będzie – dodał senator.
Łagodniejszy w swojej ocenie jest Oleg Niemieński, polonista, ekspert Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych. Jego zdaniem najbardziej racjonalną byłaby odpowiedź w sferze symbolicznej. – Jeśli chodzi o ewentualne sankcje ekonomiczne, to nie dość, że Polska dałaby sobie z nimi radę, to jeszcze zyskałaby pretekst, by w mediach oskarżać Rosję o antypolską politykę – mówi Niemieński w rozmowie z rosyjską gazetą.
Niezależnie od tego, jaki rodzaj sankcji dotknie Polskę, widać, że rosyjskie elity polityczne nie tylko nie chcą się pogodzić z nieoglądającą się na kremlowską propagandę polską polityką historyczną, ale i zamierzają buntować przeciw nam Zachód. Szermując przy tym dokładnie tym samym skandalicznym i oderwanym od rzeczywistości argumentem co europejska liberalna lewica – widmem odradzającego się jakoby „polskiego faszyzmu”.