– Sądy nie chcą zasądzać wyższych odszkodowań dla polityków niż średnio 20-40 tysięcy złotych. Na większe odszkodowania z reguły nie ma szans. Dla wielkich koncernów prasowych takie kwoty nie są znaczące, są wręcz symboliczne. Zapłata 20-30 tysięcy złotych nie jest żadnym zadośćuczynieniem dla parlamentarzysty. Szkody posłów sądy nie powinny „wyceniać” gorzej niż aktorek serialowych, piosenkarek i podobnych celebrytów – komentowała.
Pawłowicz wytoczyła Lisowi proces w związku z tekstem "Bulterierka prezesa", który w kwietniu 2016 roku opublikował "Newsweek". Szef gazety ani razu nie pojawił się w sądzie. Wyrok wydany zaocznie uprawomocnił się w lipcu.
Zgodnie z wyrokiem Tomasz Lis miał opublikować przeprosiny w swoim tygodniku, zapłacić 40 tys. zł zadośćuczynienia i prawie 7 tys. zł kosztów sądowych. Ale jak donosi "Super Express" tego nie zrobił. W efekcie konta bankowe zajął mu komornik, który będzie próbował odzyskać należności.
Tomasz Lis twierdzi, że o tym, że był proces dowiedział się dopiero po wyroku. Poinformował również, że zawiadomienie o sprawie poszło na zły adres i będzie w związku z tym wnioskował o proces od nowa.
Czytaj też:
Kłopoty Tomasza Lisa. Komornik zajął mu kontaCzytaj też:
Pawłowicz wygrała w sądzie z Tomaszem Lisem. "Oddał sprawę walkowerem"Czytaj też:
Tomasz Lis przegrał proces z posłem Kukiz'15. "Przekaz do wszystkich, którzy hejtują"
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
