Chińskimi miastami wstrząsnęły protesty, których ChRL nie widziała od czasu wydarzeń na placu Tian̕anmen. Czerwony cesarz musi się teraz jak niepyszny wycofywać z polityki „zero-COVID”, z której uczynił swój znak firmowy W tej sprawie pełno jest znaków zapytania, a znając chińską cenzurę, całej prawdy nie poznamy zapewne nigdy. Pewne jest tylko to, że w pożarze zginęło 10 osób. Doszło do niego 24 listopada w Urumczi, czteromilionowej stolicy regionu autonomicznego Sinciang w zachodnich Chinach. Pożar wybuchł na 15. piętrze wieżowca mieszkalnego. Na nagraniu, które zaczęło krążyć po chińskich mediach społecznościowych, widać, jak wóz strażacki z dużej odległości próbuje gasić pożar. Wygląda to żałośnie, ponieważ strumień wody nie był w stanie sięgnąć miejsca, w którym szalał ogień. Nie jest jasne, jak konkretnie zginęły ofiary. Według jednej z wersji zdarzeń w związku z panującym od sierpnia (!) w mieście lockdownem mieszkańcy wieżowca nie mogli wychodzić ze swoich mieszkań, a klatki schodowe były pozamykane. Ponieważ budynki mieszkalne odgrodzone są zaporami, służby ratunkowe nie zdołały dotrzeć na miejsce na czas i dlatego też strażacy nie byli w stanie szybko ugasić pożaru. Ta wersja pojawia się najczęściej w chińskich mediach społecznościowych. Z kolei władze miasta od razu kategorycznie zaprzeczyły informacjom, że mieszkańcy nie mogli opuszczać swoich mieszkań. Według włodarzy Urumczi mimo lockdownu lokatorzy wieżowca mogli codziennie, na zmianę, wychodzić na pewien czas na klatki schodowe i dziedziniec, żeby się przewietrzyć.
Mieszkańcy Urumczi zareagowali wściekłością na alarmujące wiadomości na temat pożaru, które zaczęły się pojawiać na bieżąco w mediach społecznościowych. Ludzie zaczęli się w końcu skrzykiwać na demonstracje, podczas których wykrzykiwali hasła przeciwko lockdownom i domagali się podstawowych wolności. W odpowiedzi władze wysłały oddziały policji ubrane od stóp do głów w kombinezony mające chronić przed COVID-19. Funkcjonariusze wyposażeni byli też w tarcze, pałki i reflektory do oślepiania protestujących. Na filmikach z tych zajść widać, jak w stronę policjantów, którzy na wzór rzymskich legionistów utworzyli z tarcz pancerz chroniący cały oddział, zaczęły lecieć różne twarde obiekty. Chińscy cenzorzy dwoili się i troili, by usuwać z sieci nagrania z protestów, ale takich treści było po prostu zbyt wiele, by skutecznie zdusić komunikację na ten temat.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.