W trakcie środowej wizyty we Lwowie prezydent Andrzej Duda potwierdził, że Polska zamierza przekazać Ukrainie czołgi Leopard. – Kompania czołgów Leopard dla Ukrainy zostanie przekazana w ramach budowania koalicji międzynarodowej – poinformowała głowa państwa.
Wcześniej prezydencki doradca Paweł Szrot zapewniał, że jeżeli miałoby dojść do przekazania jakiejś liczby polskich Leopardów, to wyłącznie w ramach szerokiego porozumienia innych państw, które tym sprzętem dysponują.
– To jedno z największych wyzwań dla całego wolnego świata. Wszystkie państwa NATO muszą Ukrainę wspierać. My widzimy tę wojnę na własne oczy. Ukraina nie obroni się bez naszego wsparcia – stwierdził prezydent Duda podczas konferencji prasowej, na której wystąpił wraz ze swoim ukraińskim odpowiednikiem – Wołodymyrem Zełenskim.
"Wiemy, co jest przeszkodą"
– Ciężki sprzęt trafia na Ukrainę od dłuższego czasu i trafiać powinien. O czołgach Leopard także od dłuższego czasu mówimy i wiemy, co jest przeszkodą – to, oczywiście, opieszałość kanclerza Niemiec Olafa Scholza – skomentował Daniel Szeligowski, który w środę był gościem audycji "Więcej świata" na antenie Programu 1. Polskiego Radia.
– To jest też próba wywarcia presji na inne państwa, które takie czołgi posiadają, przed spotkaniem w Ramstein. Przypomnijmy, że 20 stycznia w Niemczech po raz kolejny spotka się międzynarodowa koalicja, która omawia wsparcie militarne dla Ukrainy – powiedział analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
W ocenie eksperta PISM czołgi Leopard mają "dwie główne zalety". – Po pierwsze – jest to sprzęt nowy, a po drugie – w Europie istnieją rozwinięte linie produkcyjne, w przeciwieństwie na przykład do czołgów Abrams. Zatem jeżeli chodzi o kwestie związane z logistyką, dostawami części zamiennych, to Leopardy wysuwają się niejako na miejsce pierwsze – oznajmił Szeligowski.
Czytaj też:
"Po co torturować siebie i nas?". Kułeba apeluje do NiemcówCzytaj też:
Ukraina otrzyma od USA "zabójcę czołgów", aby przebić się przez rosyjską obronę