Kulisy "pandemii". Rozmowa z Normanem Pieniążkiem
  • Jerzy KarwelisAutor:Jerzy Karwelis

Kulisy "pandemii". Rozmowa z Normanem Pieniążkiem

Dodano: 
Norman Pieniążek. Biolog molekularny, specjalista w zakresie wirusologii
Norman Pieniążek. Biolog molekularny, specjalista w zakresie wirusologii Źródło: YouTube / Norman Pieniążek
Z Normanem Pieniążkiem, doktorem nauk przyrodniczych, ekspertem w dziedzinie biologii molekularnej rozmawia Jerzy Karwelis.

JERZY KARWELIS: Ponieważ chcę z panem porozmawiać o całości covidowej pandemii z pozycji naukowych, proszę, by się pan przedstawił, głównie z tej strony, która potwierdzi to, że wie pan, o czym mówi. Kim pan jest, doktorze Pieniążek?

NORMAN PIENIĄŻEK: Urodziłem się w Polsce, skończyłem genetykę na Uniwersytecie Warszawskim u prof. Wacława Gajewskiego. Zrobiłem doktorat w Zakładzie Genetyki UW. W latach 70. wyjeżdżałem na zagraniczne stypendia naukowe. W stanie wojennym nie wróciłem ze stypendium w Hiszpanii i przeniosłem się do USA.

Jakie osiągnięcia naukowe predestynują pana do szerszej wiedzy o naturze koronawirusa i oceny strategii walki z nim?

Jestem biologiem molekularnym, wykładałem genetykę molekularną, zajmowałem się wirusologią. Po dwóch latach pobytu w Stanach wygrałem konkurs rozpisany przez CDC [Centrum Kontroli i Prewencji Chorób – przyp. red.] na stworzenie laboratorium referencyjnej diagnostyki molekularnej. W CDC przepracowałem 24 lata, do 2013 r., kiedy przeszedłem na emeryturę.

Jakie badania w tym laboratorium miały wpływ na pańską wiedzę o koronawirusie i jego diagnostyce?

W świetle badań, których tam dokonaliśmy, dwa były kluczowe dla zrozumienia koronawirusa. Pierwsze to było POIS, czyli badanie infekcji układu oddechowego u ludzi chorych na HIV. Dowiedziałem się z tego badania, że diagnostyka molekularna to nie jest złoty standard, co jest ważne w przypadku obecnego stosowania technik testów PCR na obecność wirusa SARS- -CoV-2 (COVID). Drugi projekt trwał sześć lat. Jego wynik był tak ważny, że ktokolwiek zajmował się koronawirusem, powinien przeczytać ten raport. Przebadano kilka tysięcy pacjentów z zapaleniem płuc i okazało się, że u 62 proc. z nich nie można było stwierdzić przyczyny choroby. No i jak się pojawił COVID, to machnięto czarodziejską różdżką i 1,5 tys. innych wirusów zniknęło i został tylko koronawirus. To bzdura.

Ja chcę tu dziś z panem rozebrać po kolei wszystkie filary covidowej pandemii. Zacznijmy więc od początku. Jest wiele hipotez, skąd wziął się wirus. Skrajne to takie, że wydostał się z laboratorium w Wuhan, gdzie był specjalnie hodowany. Druga skrajna teza to taka, że przeskoczył z nietoperza czy łuskowca na człowieka na mokrym targu w Wuhan. Która wersja jest według pana prawdziwa?

Jeżeli ktoś twierdzi, że stworzono specjalnie wirusa, żeby go wypuścić, to mówimy już o broni biologicznej. Wyhodowaniem wirusów bez antidotum na nie zajmowano się już od dawna. Kłopot jest w tym, że nie wiadomo, jak to testować, skoro każdy się może zakazić, nawet testujący.

Z czym mieliśmy do czynienia w przypadku koronawirusa?

Trzeba wrócić do historii statku wycieczkowego „Diamond Princess”. Jest luty 2020 r. Mamy stojący na redzie wycieczkowiec w kwarantannie. Zaczęła się ona 31 stycznia i trwała do końca lutego. Chińczyk z Wuhan, chory na COVID, latał do Hongkongu, Tokio i Jokohamy, pływał statkiem i spotykał się z tysiącami osób. Profesor wirusologii Kentaro Iwata jedzie do stojącego na redzie statku i nagrywa filmik (jest na YouTube), gdzie mówi, że według niego wszyscy tam na statku umrą. Okazało się, że zmarło w trakcie kwarantanny osiem osób na 3711 pasażerów i załogi, w większości, jak to na wycieczkowcach, i tak stojących nad grobem. W dodatku zestresowanych sensacyjną kwarantanną, którą transmitowało pół świata. Wśród załogi zero nawet kataru.

Artykuł został opublikowany w 3/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także