Przez pierwsze miesiące urzędowania nowego prezydenta USA część inwestorów liczyła na to, że zapowiedzi wysokich ceł to tylko groźnie brzmiący blef przewidywalnie nieprzewidywalnego Donalda Trumpa. Niektórzy przywódcy próbowali negocjować zniesienie lub zmniejszenie ceł, mimo kpin ze strony narcystycznego prezydenta USA. Tuż po północy 9 kwietnia wysokie cła (w tym 20 proc. na produkty z UE) rzeczywiście weszły jednak w życie, sprawiając, że indeksy giełdowe runęły na łeb na szyję, a eksperci prześcigali się w ostrzeżeniach przed tym, jak wysoką inflacją i skokowym wzrostem bezrobocia. Zdaniem analityków jeśli tak wysokie cła pozostałyby w mocy, to gospodarka Stanów Zjednoczonych jeszcze w tym roku pogrążyłaby się w recesji. Większość ekspertów przewidywało więc, że stawki celne zostaną ostatecznie obniżone. I szybko okazało się, że mają rację.
Jeszcze 9 kwietnia (wieczorem polskiego czasu) Trump ogłosił nagle 90-dniową przerwę w stosowaniu podwyższonych ceł dla wszystkich poza Chinami. Chińczycy postanowili bowiem wcześniej, że nie ulegną szantażowi gospodarza Białego Domu. Pekin zareagował cłem odwetowym w wysokości 34 proc.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.