Według niemieckiej prasy operację przeprowadzono w niedzielę, 23 kwietnia i zakończyła się ona niepowodzeniem. Ukraińskie służby wywiadowcze wystrzeliły drona UJ-22 i próbowały zaatakować nowy park przemysłowy Rudniewo w obwodzie moskiewskim, który rzekomo miał odwiedzić Putin.
Ukraiński dron UJ-22 Airborn załadowany 17 kg materiałów wybuchowych C-4 rozbił się 23 kwietnia w rejonie Moskwy. Przyczyną upadku 3,5-metrowego statku powietrznego mógł być brak paliwa.
Organizację zamachu na Putina opisał na Twitterze ukraiński działacz Jurij Romanenko, rzekomo mający bliskie powiązania z kijowskimi służbami specjalnymi.
"Wszyscy widzieli wiadomość o dronie, który leciał do Moskwy, ale nie eksplodował? Więc ten dron leciał z jakiegoś powodu. W zeszłym tygodniu oficerowie naszego wywiadu otrzymali informację o wyjeździe Putina do parku przemysłowego w Rudniewie. Udało nam się nawet zdobyć mapę wycieczki po parku" – stwierdził.
Zamach na Putina przy pomocy drona? "Prawie niemożliwe"
"Bild" zauważa, że nie jest do końca jasne, czy Putin rzeczywiście planował wizytę w parku Rudniewo w ubiegłą niedzielę. Ze względów bezpieczeństwa podróże prezydenta Rosji mogą odbywać się przed ich oficjalnym ogłoszeniem.
Dzień wcześniej reżimowa agencja TASS poinformowała, że Putin przybędzie do Rudniewa w czwartek, 27 kwietnia. Według tych doniesień rosyjski przywódca ma uczestniczyć w spotkaniu poświęconym rozwojowi bezzałogowych statków powietrznych.
Niemiecki politolog Siergiej Sumlenny uważa, że przeprowadzenie kierunkowego uderzenia w głowę państwa rosyjskiego przy pomocy drona kamikadze jest działaniem "prawie niemożliwym". Podkreślił jednocześnie, że fakt, iż taki dron mógł dotrzeć do miejsca, w którym planował zatrzymać się Putin, jest policzkiem dla rosyjskiego prezydenta.
Czytaj też:
Nakaz aresztowania Putina. Kreml przygotowuje nadzwyczajne środki