Rządowa inkwizycja
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Rządowa inkwizycja

Dodano: 
Andrzej Duda, prezydent
Andrzej Duda, prezydent Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Komisja do spraw rosyjskich wpływów będzie mogła się znęcać nad niepasującymi władzy dziennikarzami, działaczami organizacji pozarządowych czy lekarzami, którzy w czasie pandemii ośmielili się mieć krytyczny stosunek do rządowej polityki zdrowotnej.
Andrzej Duda miał w czasie swoich dwóch i pół kadencji momenty lepsze i gorsze. Niektórzy uważają jednak, że tę prezydenturę zdefiniowało już na samym początku nocne zaprzysiężenie sędziów Trybunału Konstytucyjnego w grudniu 2015 r., dokonane pod presją partii matki. Podpisanie ustawy o komisji do spraw rosyjskich wpływów może być równie znaczące i symboliczne. W ten oto bowiem sposób pan prezydent zgodził się na wprowadzenie do polskiego ładu prawnego instytucji bezprecedensowej: quasi-sądowego organu administracji o ogromnych kompetencjach, pozostającego właściwie poza wszelką kontrolą, a zdolnego do zdemolowania polskiego życia publicznego.

Komisja z uprawnieniami

Komisja ma być organem administracji i jej decyzje mają taki właśnie charakter – decyzji administracyjnych. Dlatego przywołanie przez pana prezydenta, gdy uzasadniał swą decyzję, komisji ds. Rywina było manipulacją. Tamta komisja była sejmową komisją śledczą i działała na podstawie ustawy o takiej komisji z 1999 r. Oznaczało to, że – po pierwsze – jej działalność była powiązana z kadencją Sejmu, po drugie – komisja śledcza Sejmu nie ma możliwości wydawania decyzji administracyjnych. Jej członkowie mogą jedynie kierować doniesienia do prokuratury, ale to może zrobić każdy obywatel. Z zasady celem sejmowej komisji śledczej (kolejne to m.in. komisja ds. Amber Gold, PZU czy VAT) jest naświetlenie mechanizmów, które doprowadziły do jakiegoś wydarzenia, a które niekoniecznie były niezgodne z prawem. Raporty komisji w zamierzeniu mają służyć pokazaniu słabych stron działania państwa, tak aby można je było wyeliminować. Członków sejmowej komisji śledczej wybiera się spośród posłów bezwzględną większością głosów, a skład „powinien odzwierciedlać reprezentację w Sejmie klubów i kół poselskich mających swoich przedstawicieli w Konwencie Seniorów, odpowiednio do jej liczebności”. Komisja do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022 istnieć ma natomiast niezależnie od kadencji Sejmu, a do dyspozycji będzie mieć środki faktycznie karne, dla niepoznaki nazywane „zaradczymi”. Co więcej, jej dziewięcioro członków wybiera się zwykłą większością, a kandydatów mogą zgłaszać tylko kluby (co eliminuje m.in. Konfederację). Członkowie komisji nie muszą być posłami, nie ma zatem mowy o proporcjonalnej reprezentacji sił politycznych, a przewodniczącego wyznacza spośród nich premier. Komisja może przeprowadzić „rozprawę”, ale ustawa nie określa, według jakiego reżimu (np. kodeksu postępowania karnego) ta rozprawa ma się odbywać. Oznacza to, że nie obowiązują zasady, jakie znamy z sądów karnych, a więc np. konieczność dowiedzenia winy ponad wątpliwość, domniemanie niewinności albo rozstrzyganie wątpliwości na korzyść oskarżonego. W praktyce komisja może orzekać „po uważaniu”, a co więcej, zgodnie z ustawą jej członkowie nie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za swoje działania.

Cały artykuł dostępny jest w 23/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także