Publicysta "Do Rzeczy" Wojciech Wybranowski określił ironicznie postawę Ryszarda Petru mianem „prawdziwego politycznego arcytalentu”.
– Bez partii, bez wpływów, bez poparcia, z nadszarpniętym wizerunkiem ekonomisty z rodzinnym kataklizmem i Joasią w pakiecie. To nie były dobre dwa lata Ryszarda – napisał dziennikarz na Twitterze.
Z kolei Marcin Makowski określił Ryszarda Petru mianem „Mateusza Kijowskiego polskiej polityki”.
– Upadek Petru jest tak spektakularny, że on sam w to nie wierzy. Oddał Warszawę bez walki, i nawet to nie pomogło – stwierdził publicysta "Do Rzeczy".
Profesor Sławomir Sowiński z UKSW stwierdził, że początkiem końca kariery Ryszarda Petru był jego sławetny wyjazd na Maderę.
– Petru zabrakło doświadczenia i wiarygodności – ocenił wykładowca.
Profesor Mieczysław Ryba z KUL-u uznał, że porażka Petru była spowodowana strachem działaczy Nowoczesnej przed pochłonięciem ich partii przez Nowoczesną.
Również Jakub Jałowiczor z "Gościa Niedzielnego" uznał, że jednym z głównych celów Lubnauer będzie odróżnienie się od Platformy. Dziennikarz uznał, że dla Grzegorza Schetyny wygodniejszy byłby wybór Ryszarda Petru na stanowisko przewodniczącego partii.
Natomiast kojarzony z Nowoczesną ekonomista Leszek Balcerowicz określił, że Petru i Lubnauer "zachowali się z klasą".
– "N" jest Polsce potrzebna – przekonywał Balcerowicz.