Nie ma z kim przegrać” – słynne zdanie Donalda Tuska, wypowiedziane w wywiadzie dla „Polityki” w 2010 r., powinni sobie wszyscy politycy – zwłaszcza partii obecnie rządzącej – powiesić nad biurkami. Politycy PiS chyba jednak o nim zapomnieli. W 2010 r. stwierdzenie byłego lidera PO faktycznie mogło się wydawać uzasadnione. A jednak każdy sukces niesie w sobie ziarno porażki. Tusk był przez lata chwalony za znakomity słuch społeczny, którym faktycznie długo się wykazywał. Być może jeszcze lepszym wykazał się Jarosław Kaczyński, trafiając ze swoją silnie etatystyczną, w istocie socjaldemokratyczną wizją państwa w gusta ogromnej części Polaków.
Kaczyński gra na kilku sentymentach. Po pierwsze – na oczekiwaniu zadośćuczynienia za lata rządów przeciwnego obozu. W wielu przypadkach to oczekiwanie przybiera brzydką postać chęci odegrania się, wywarcia zemsty. Ten sentyment po jakimś czasie opadnie, ale trzeba by na to zapewne przynajmniej dwóch pełnych kadencji władzy zaspokajającej potrzebę odwetu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.