W czwartek przed wejściem do Telewizji Polskiej, przy placu Powstańców Warszawy, odbył protest widzów i sympatyków stacji, którzy sprzeciwiają się zmianom zapowiadanym przez nowe władze.
– Status mediów publicznych reguluje ustawa. To, żeby ją zmienić, jest oczywiście w gestii władzy ustawodawczej, ale musi jakąś ustawę podjąć. Formalnie nie jesteśmy w kraju dyktatorskim, gdzie decyzje tak sobie podejmuje minister, nie licząc się z ustawami. Coś takiego nie mieści się w głowie, narusza fundamentalnie porządek prawny i konstytucyjny – mówił w TVP Info publicysta Bronisław Wildstein.
"Chcą zastraszyć media"
Pytany, czy nowe władze, zgodnie z tym co zapowiadał Donald Tusk, mogą wprowadzić jakieś zmiany w ciągu 24 godziny, Wildstein zaprzeczył. – Nic nie można zrobić i twierdzę, że ten rząd nic nie zrobi. Oczywiście mogę się mylić, może być zamach stanu. 42 lata temu 13 grudnia mieliśmy do czynienia z zamachem stanu. Specyficzny. Ale nawet prawo PRL-owskie wyrzucono do śmieci. Teoretycznie można to sobie wyobrazić. Rząd powstał 13 grudnia, nie chcę za dalekich asocjacji prowadzić, ale jednym z jego postulatów jest przywrócenie przywilejów emerytalnych aparatowi represji PRL. Wyraźnie czuje się związany z tą tradycją – ocenił komentator.
Wildstein przekonuje, że rząd PO, Trzeciej Drogi i Lewicy chce zastraszyć dziennikarzy, aby ci przestali patrzeć politykom na ręce. – W dużej mierze to służy zastraszeniu was, dziennikarzy, pracowników mediów publicznych. Chodzi o to, żeby się przestraszyli, żeby rozkołysać aurę histeryczną. Mam nadzieję, że do czegoś takiego nie dojdzie. Nie przypuszczam, żeby jednak tak ostentacyjnie złamano prawo. Co prawda obecny minister kultury ma na koncie różne "osiągnięcia" i nie powinien żadnej funkcji pełnić, ale mimo wszystko uważam, że to ma raczej na celu zastraszenie. A to ma się przełożyć na bojaźliwość instytucji, które powinny patrzeć na ręce rządowi. Tak samo starszy się niezależnych sędziów – podsumował gość TV Info.