Rowiński: Dokąd biegnie Trzecia Droga?

Rowiński: Dokąd biegnie Trzecia Droga?

Dodano: 
Liderzy Trzeciej Drogi Szymon Hołownia (L) i Władysław Kosiniak-Kamysz (P)
Liderzy Trzeciej Drogi Szymon Hołownia (L) i Władysław Kosiniak-Kamysz (P) Źródło: PAP / Rafał Guz
Jeśli Trzecia Droga nie zamierza się rozpłynąć w niebycie jako przystawka PO, jej liderzy powinni przemyśleć programową ewolucję w stronę pozycji, którą można by określić mianem „centrowego suwerenizmu” – twierdzi Tomasz Rowiński.

Wielu komentatorów życia politycznego, szczególnie po prawej stronie sceny debaty publicznej przewiduje, że radykalna, daleka od praworządności polityka nowego rządu Donalda Tuska spowoduje spadek poparcia dla partii, które przed wyborami stworzyły koalicyjne ugrupowanie, czyli Trzecią Drogę.

Jak na razie jednak sondaże wcale nie potwierdzają takich opinii. Według badania United Surveys dla Wirtualnej Polski, opublikowanego 20 grudnia 2023 roku, Trzecia Droga zbliżyła się do poparcia społecznego na poziomie 20 proc. Nawet jeśli dane te są nieco przeszacowane, wzmocnienie pozycji PSL i partii Szymona Hołowni Polska 2025 jest zauważalne. Nie jest to też wcale bardzo zaskakujące i warto napisać, dlaczego.

Skąd się bierze poparcie dla Trzeciej Drogi?

W opublikowanej 1 stycznia 2024 roku w mediach społecznościowych prognozie politycznej na rozpoczynający się rok, Marek Wróbel – prezes Fundacji Republikańskiej napisał m.in. „partia Hołowni szybko rozczaruje tych, którzy głosowali z rozsądku, licząc na uspokojenie debaty i obyczaju. PSL też może nie mieć łatwo”. Kilka dni wcześniej ten sam autor zanotował: „Tak jak przez parę lat kłóciłem się z tymi, co twierdzili, że ‘Hołowni już nie ma’, tak teraz uważam, że na Polskę 2050 powoli przychodzi kres. Spełniła rolę, już jest niepotrzebna, straciła odmienność. Platforma ją zje. Chyba, że w ciągu roku, maks. 2, będą nowe wybory”.

Z innego wpisu można wywnioskować, że, według szefa Fundacji Republikańskiej, dzisiejsza popularność Trzeciej Drogi jest pokłosiem popularności, którą Szymon Hołownia zyskał, jako marszałek Sejmu, gdzie zręcznie wcielił w życie umiejętności zebrane przez lata pracy przed kamerą w roli prowadzącego programy telewizyjne.

Grudniowe rekordy oglądalności obrad Sejmu, niższa izba parlamentu zawdzięcza, w pewnym przynajmniej stopniu, widowiskowemu podejściu do swoich obowiązków przez lidera Polski 2050. Wedle diagnozy Marka Wróbla, popularność ugrupowania dawnej gwiazdy TVN, a także autora masowo czytanych książek religijnych może skończyć się razem z wypaleniem zainteresowania, jakie budzi nowy, brawurowi styl, w którym prowadzi on obrady. Wtedy rzeczywiście utrata stricte politycznej odmienności może kosztować Szymona Hołownię, Polskę 2050, a pośrednio także PSL i Władysława Kosiniaka Kamysza utratę kontroli nad życzliwym im elektoratem.

Tego rodzaju rozwój wypadków nie może być z góry odrzucony. Jednocześnie nie da się wykluczyć, że mamy do czynienia z zupełnie innym mechanizmem, który wiąże się z głębszymi nastrojami jakie panują wśród elektoratu niechętnego partii Jarosława Kaczyńskiego. Przewidywania Marka Wróbla stanowią jeden z wariantów korzystnego dla prawicy rozwoju wypadków, który oznaczałby jakiś rodzaj dekompozycji obozu rządzącego. Warto jednak rozpatrywać także scenariusze, które dają znacznie gorsze perspektywy nie tylko dla prawicy, ale – co ważniejsze – polskiej suwerenności.

Pozytywne dla strony konserwatywnej scenariusze przyjmują, że część wyborców, którzy zagłosowali na polityczne centrum – w postaci Polski 2050 i PSL – z czasem zobaczy, że nie ma alternatywny dla duopolu, który tworzą PiS oraz partie obecnej koalicji rządzącej – także te należące do Trzeciej Drogi. W konsekwencji niektóre sektory elektoratu miałyby przerzucić swoje głosy na partie dominujące. Jednak w większości grupa ta uległaby demobilizacji, która jest zjawiskiem częstym, gdy po procesie wielkiej mobilizacji następuje rozczarowanie jej efektami. W konsekwencji centrolew traciłby znaczą liczbę wyborców, a scena polityczna wróciłaby do sytuacji względnie stabilnej przewagi centroprawicy. Oczywiście przy założeniu, że formacja Jarosława Kaczyńskiego byłaby zdolna do zachowania jedności, a także pozyskiwania wyborców wśród nowych roczników Polaków wchodzących w metrykalną dorosłość.

Żądza rewanżu obecnej opozycji

By jednak zweryfikować spekulacje dotyczące przyszłości, warto zerknąć do danych socjologicznych. Szef Fundacji IBRIS Marcin Duma na swoim profilu w mediach społecznościowych opublikował 21 grudnia 2023 roku ciekawe wyniki badań pokazujące samopoczucie psychiczne wyborców w Polsce w odniesieniu do rządów Zjednoczonej Prawicy. Wśród wyborców dawnej opozycji 52,6 proc. uważało, że rządy PiS były „zdecydowanie upokarzające”, dla 26,6 proc. były „raczej upokarzające”. Analogicznie „zdecydowane upokorzenie” czuło 39,8 proc. niezdecydowanych, a „raczej upokorzonych” było w tej grupie 28,8 proc. Wniosek z tych badań można streścić w trzech krótkich zdaniach, których użył Duma: “Czas Odwetu. Czas Zemsty. Czas Zapłaty”.

W dłuższym fragmencie opublikowanego komentarza do powyższych wyników czytamy: “dziś wyborcom opozycji wystarcza odzyskana kontrola na rzeczywistością. Świętowanie tego faktu polega przede wszystkim na upokorzeniu i przemocy symbolicznej (Bourdieu) wobec tych, którzy ich pozbawiali tego poczucia przez ostatnie 8 lat”.

Z badania, którego wyniki przedstawił Duma, wynika, że w nastrojach społecznych, jakie zapanowały po wyborach w elektoracie dawnej opozycji, dominuje irracjonalna chęć rewanżu za dyskomfort psychiczny, który odczuwali. Poczucie upokorzenia, to coś innego niż zła ocena własnej sytuacji materialnej lub sytuacji materialnej kraju lub negatywna ocena polityka wewnętrznej czy też międzynarodowej. Doświadczenie upokorzenia nie odwołuje się bowiem do realnej oceny zjawisk politycznych, ale raczej do tego, jak postrzegamy samych siebie, także jako naród, i do tego, jak chcielibyśmy być postrzegani, przez np. strategicznych partnerów naszego kraju.

Ten rodzaj irracjonalnego podejścia przekłada się nie tylko na społeczną gotowość do stosowania odwetu, ale także na lekceważący stosunek znacznej części obywateli do podstawowych zasad funkcjonowania państwa. Tego rodzaju zależność potwierdza sondaż UCE Research dla portalu Onet.pl, opublikowany 2 stycznia 2024 roku, w którym zadano respondentom następujące pytanie: "Czy popierasz metody stosowane przez nową władzę w zakresie przejęcia mediów publicznych?" Wyniki, w pewnym przynajmniej zakresie, można uznać za analogiczne do tych dotyczących poczucia upokorzenia.

Aż 84 proc. wyborców PO popiera niepraworządne metody ministra Bartłomieja Sienkiewicza, zastosowane w czasie przejmowania TVP. Jeśli chodzi o wyborców Lewicy, działania Sienkiewicza podobają się aż 75 proc. z nich, a w przypadku Trzeciej Drogi, jest to nieco mniej, ale wciąż 65 proc. wyborców. Ten ostatni wynik otwiera interesującą drogę interpretacyjną, jeśli chodzi o zachowanie wyborców Hołowni i Kosiniaka-Kamysza, a także pozwala zrozumieć, dlaczego Trzecia Droga zyskała tak znacznie w niedawnym sondażu poparcia wyborczego (według United Surveys mamy do czynienia ze skokiem z 16 proc. do 19,1 proc).

Perspektywa rozwoju dla Trzeciej Drogi

Po pierwsze, elektorat Trzeciej Drogi, podobnie jak i cały elektorat dawnej opozycji, nie chce powrotu PiS do władzy, ale – po drugie – cechuje go mniejszy radykalizm. Nie jest to zaskakujące – mówimy o koalicji, której cały niemal program zawarty był w nazwie Trzecia Droga. Szczere lub nie hasło „trzeciej drogi” było propozycją dla tych tzw. umiarkowanych wyborców, którzy już przed wyborami odczuwali zmęczenie pogłębiającą się polaryzacją pomiędzy PiS oraz PO i chcieli dać temu wyraz.

Niezależnie od tego, jaką realnie politykę dziś prowadzą Hołownia i Kosiniak-Kamysz, uzyskali oni znaczne poparcie w wyborach. Sondażowy wzrost może oznaczać, że sam potencjał zakończenia rządów duopolu jest dla części obywateli atrakcyjny. Choć prawicowi komentatorzy przeważnie odbierają milczenie obu liderów Trzeciej Drogi jako poparcie dla metod Tuska i Sienkiewicza, nie znaczy to, że tak samo jest ono interpretowane w szeregach wyborców centrolewu.

Nietrafna wydaje się spotykana dość często po wyborach opinia, że to elektorat Trzeciej Drogi już dziś zaczyna dawać znaki niezadowolenia. „Umiarkowani” mieliby być rozczarowani faktem, że Hołownia i Kosiniak-Kamysz okazali się niczym więcej niż przystawką Tuska. To jednak prawicowy punkt widzenia. W obozie centrolewu przekonanie o potrzebie odsunięcia PiS od władzy było i jest powszechne, pewien niepokój budzą tylko metody.

Tymczasem elementy rozczarowania są zauważalne raczej wśród wyborców Platformy Obywatelskiej, którzy być może w jakimś niewielkim odsetku są dziś zaskoczeni radykalizmem działania nowego rządu i np. tym, jak „przywracana” jest praworządność. Jak to wygląda w sondażu United Survey? PO straciło 0,4 proc. poparcia od wyborów, Lewica straciła 1,3 proc. a PiS aż 2,2 proc. Można by zatem powiedzieć, że zaistniało zjawisko, które warto określić mianem „antypremii wyborczej”. Czego dotyczy ta „antypremia”?

Wydaje się, że politycznego radykalizmu, który prowadzi do umocnienia polaryzacji. W zestawieniu z trwającymi w zwarciu politykami PO i PiS, w zestawieniu ze skrajnymi zapowiedziami działań formułowanymi przez lewicowych polityków, którzy weszli do rządu, Trzecia Droga względnym brakiem zaangażowania w tworzenie politycznego napięcia buduje swoją pozycję centrum poza duopolem. Co więcej, wydaje się, że styl Szymona Hołowni, żartującego w czasie obrad Sejmu ze źle znoszących porażkę posłów PiS, jest oczekiwaną przez pewien sektor wyborców, ludyczną formą rewanżu na zepchniętej do opozycji centroprawicy. Jakby na to nie patrzeć, z perspektywy dobra państwa są to niewinne gry słowne w porównaniu z działaniami jakie prowadzą ministrowie Sienkiewicz i Bodnar.

W efekcie Trzecia Droga może się zatem stać ugrupowaniem, do której swoje poparcie będą transferować wyborcy odrzucający prawicę, ale jednocześnie zaniepokojeni postępującym demontażem instytucji państwa przez „silnych ludzi” Tuska. Może mieć to dobry wpływ na retorykę polityczną tego ugrupowania, które dziś jest siłą bez programu, a jedynie z potencjałem. Warto przypomnieć, że w czasie kampanii postulaty Trzeciej Drogi przeszły ewolucję od pozycji solidarystycznych, prospołecznych do liberalizmu ekonomicznego bliskiego Konfederacji. Być może umiarkowany, ale jednocześnie propaństwowy centryzm będzie kolejną odsłoną politycznego życia TD? Mogłoby to oznaczać otwarcie nowej perspektywy dla obrony polskiej suwerenności wobec idącej niczym walec unijnej centralizacji.

Może taką właśnie drogę obierze Szymon Hołownia mający najprawdopodobniej ambicje, by zostać prezydentem Rzeczpospolitej. Co, jeśli jeszcze, w dodatku, Władysław Kosiniak-Kamysz miałby być po Donaldzie Tusku – domyślnie uciekającym znów do Brukseli – premierem o „łagodnych zamiarach”? Obaj będą realnie potrzebowali szerokiego elektoratu dla realizacji swoich planów. Zatem albo przekonają Polaków do głosowania na centrum, albo będą musieli przejąć któryś z radykalnych elektoratów duopolu.

Otwartym pozostaje pytanie, czy w Trzeciej Drodze, szczególnie w Polsce 2050, która jest polityczną szalupą ratunkową dla wielu ludzi o poglądach liberalnych i lewicowych, może dojść do pozytywnego zwrotu w stronę postulatów obrony suwerenności Polski, zachowania złotego, autonomii militarnej i gospodarczej, stanięcia po stronie cywilizacji życia. Niewątpliwie potencjał polityczny Trzeciej Drogi nie odnalazł jeszcze swojej formy. Jeśli jej nie znajdzie, być może spełni się scenariusz kreślony m.in. przez Marka Wróbla, nie ma tu jednak żadnego determinizmu.

Tekst został opublikowany pierwotnie na na stronie Instytutu Ordo Iuris.

Czytaj też:
Izba SN uchyliła postanowienie Hołowni ws. Kamińskiego
Czytaj też:
Dr Sopiński: Działania marszałka Hołowni podlegają odpowiedzialności karnej

Źródło: Ordo Iuris
Czytaj także