Można było mieć różne opinie o papieżu Franciszku i jego wizji „duszpasterskiego nawrócenia” czy „doktrynalnej rewolucji”, ale jak dotąd nikt niemal nie kwestionował wielkiej walki, jaką wytoczył on (idąc, co wielokrotnie sam podkreślał, śladami Benedykta XVI) problemowi molestowania nieletnich w Kościele. Polityka „zero tolerancji” dla przestępstw czy nawet wykroczeń seksualnych kapłanów wobec dzieci i młodzieży stała się wręcz znakiem rozpoznawczym tego pontyfikatu. Tyle że to, co było symbolem uzdrowieńczych działań papieża, teraz może stać się punktem przełomowym w ocenie jego pontyfikatu. Wiele bowiem wskazuje na to, że tak mocno akcentowana polityka „zero tolerancji” nie była realizowana wobec tych, których Franciszek osobiście znał czy doceniał. Wiele wskazuje też na to, że w sprawie biskupa kryjącego molestującego przez lata chłopców kapłana papież sam nie zachował wyznaczonych przez siebie dla innych standardów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.