Komisja Europejska objęła procedurą nadmiernego deficytu Polskę oraz sześć innych krajów. To pierwsza taka decyzja w stosunku do naszego państwa od 14 lat. W czwartek "Rzeczpospolita" opisała możliwe skutki procedury. "Żadnych nowych programów socjalnych, brak możliwości spełnienia obietnicy podwyżki kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł" – czytamy. Szczegółowe wytyczne Brukseli dla Polski jeszcze nie są znane, ale wiadomo, że konieczne będą cięcia.
Pojawiają się obawy, że konieczne będzie skasowanie 13. i 14. emerytury. – Żadnych takich gróźb, takiego straszenia nie usłyszałam, więc mogę w tym względzie uspokoić – zapewniła w Polsat News minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
– Jako ministra rodziny, pracy i polityki społecznej uspokajam – nikt do tej pory nie zgłosił się do mnie z żadnym roszczeniem, że mamy coś obciąć, przyciąć, zabrać, ograniczyć. Była deklaracja, że nic, co dane nie zostanie odebrane, zostajemy przy tej deklaracji – podkreśliła.
"Komisja musi widzieć, że naprawiamy błędy"
– Zwracam uwagę, że ta procedura nie polega na tym, że nie wolno wydawać pieniędzy. Ta procedura polega na tym, że każdy z tych wydatków musi być monitorowany, uzasadniony i ten dialog z KE musi przebiegać tak, aby Komisja widziała, że Polska po zmianie władzy jest gotowa naprawiać błędy poprzedników – stwierdziła.
Dziemianowicz-Bąk przekonuje, że "sytuacja, którą odziedziczyliśmy po rządach Zjednoczonej Prawicy, to, że ta procedura jest wprowadzona za poprzedni rok, za ostatni rok rządów PiS, to jest ogromne wyzwanie dla całego rządu, nie tylko ministra finansów". Zapewniła, że dotychczasowe rozmowy z ministrem finansów przyniosły pozytywne skutki i żadne świadczenia takie jak 800+ lub dodatkowe emerytury nie będą ucinane. – Nic takiego nie leży na stole – dodała.
Czytaj też:
Ta dyrektywa UE uderzy Polaków po kieszeni. Ogromne kosztyCzytaj też:
"Jako lewackiej idiotki". Jakubiak przeprasza dziennikarkę