Jedna trzecia importowanego mocznika, najtańszej formy nawozów azotowych, trafia do UE z Rosji. W 2023 roku wolumen dostaw osiągnął rekordowy poziom. "Financial Times" wskazuje, że import rosyjskiego mocznika do Polski wzrósł do prawie 120 mln dolarów wobec nieco ponad 84 mln dolarów w 2021 roku.
Rosyjskie nawozy w UE
Autorzy artykułu zaznaczają, że od 2022 roku sprzedaż rosyjskiego gazu ziemnego do Europy znacząco spadła. Jednak import niektórych rodzajów nawozów, takich jak mocznik, nie tylko nie zmalał, ale wręcz wzrósł po lutym 2022 roku. Tanie nawozy pomogły europejskim rolnikom, ale ich producenci w regionie mają trudności z konkurencją.
– Obecnie zalewają nas nawozy z Rosji, które są znacznie tańsze od naszych nawozów, z tego prostego powodu, że za gaz ziemny płacą grosze w porównaniu z nami, europejskimi producentami. Jeśli politycy nie będą działać, zdolności produkcyjne Europy znikną – powiedział dyrektor generalny największego producenta amoniaku w Niemczech SKW Stickstoffwerke Piesteritz Peter Tsingr.
W podobnym tonie wypowiadał się Svein Tore Holseter, dyrektor generalny Yara International, jednego z największych na świecie producentów nawozów azotowych. Stwierdził, że Europa jest "obłąkanie” uzależniona od rosyjskich nawozów.
Publikacja przypomina, że zachodnie sankcje przewidują wyjątki dla rosyjskiego eksportu żywności i nawozów, aby nie szkodzić bezpieczeństwu żywnościowemu. Europejscy producenci twierdzą, że Moskwa wykorzystuje tę lukę do finansowania swojego budżetu wojennego.
Tymczasem z rynku wycofują się kolejni główni gracze. W ciągu ostatnich kilku lat niemiecki BASF ograniczył swoją działalność w Europie, szczególnie w dziedzinie produkcji nawozów. Zamiast tego największy na świecie koncern chemiczny skoncentrował nowe inwestycje w USA i Chinach, gdzie koszty są niższe.
Eksperci podkreślają, że prawdopodobnie za tym przykładem pójdą także inni duzi producenci. W USA producenci mogą uzyskać znacznie tańszy gaz i prąd, a także liczyć się z dopłatami w ramach ustawy o ograniczaniu inflacji. W przypadku braku produkcji w Europie UE będzie uzależniona od importu z innych, w większości niedemokratycznych krajów, takich jak Rosja i jej sojusznicza Białoruś.
Czytaj też:
Eksplozja w zakładach azotowych w Puławach. Doniesienia o rannychCzytaj też:
"Planujemy fuzję". Orlen chce przejąć kolejną firmę