Edukacja zdrowotna ma być przedmiotem obowiązkowym, nauczanym od klasy czwartej szkoły podstawowej wzywż. Teraz Ministerstwo Edukacji Narodowej przekazało do opinii publicznej podstawę programową przedmiotu, który zastąpi dotychczasowe Wychowanie do życia w rodzinie. Według planów resortu edukacji, nowy przedmiot będzie realizowany w wymiarze 1 godziny tygodniowo we wszystkich klasach szkoły podstawowej i średniej.
Jak zauważa portal PCh24.pl, podstawa programowa została opublikowana już po godzinach pracy MEN, a dodatkowo publikacja zbiegła się w czasie z konsultacjami, jakie resort prowadził w sprawie "profilu absolwenta" – podwaliny do wprowadzania wszelkich zmian w oświacie.
"Ta zbieżność terminów jawnie podważa wiarygodność prowadzonych konsultacji na temat «profilu» i doszczętnie kompromituje MEN. Cały deprawacyjny i pseudozdrowotny projekt był już wówczas gotowy, a hasła związane z profilem stanowiły jedynie zasłonę dymną dla działań właśnie przeprowadzanych przez resort" – ocenia redaktor PCh24.pl Hanna Dobrowolska.
Perwersyjna edukacja seksualna
Po publikacji podstawy programowej nowego przedmiotu, wielu pedagogów i nauczycieli zwróciło uwagę na elementy edukacji seksualnej, które zawarte są w programie. Jest ich dużo, a co więcej, są one permisywne i perwersyjne. Ruch Ochrony Szkoły zwraca uwagę, że edukacja seksualna jest ukazana tylko w kontekście zdrowotnym, natomiast pomija się całkowicie kontekst społeczny i rodzinny.
Portal przytacza kilka punktów z programu dla szkół podstawowych: "identyfikuje zmiany dotyczące dojrzewania należące do normy medycznej (np. różne tempo wzrostu, zmiana sylwetki, ginekomastia, nocne polucje, mutacja, wzmożone pocenie się, zmiana zapachu, mimowolne erekcje, owłosienie, wzrost piersi, pojawienie się miesiączki, trądzik, zachowania autoseksualne)"; "omawia pojęcie popęd seksualny; wymienia powody, dla których ludzie decydują się na aktywność seksualną, omawia pojęcie orientacji psychoseksualnej i kierunki jej rozwoju (heteroseksualna, homoseksualna, biseksualna, aseksualna); wyjaśnia pojęcia: tożsamość płciowa, cispłciowość, transpłciowość, charakteryzuje metody antykoncepcji, np. mechanicznej, hormonalnej, chemicznej, naturalnej, rozróżnia formy przemocy seksualnej, w tym molestowania seksualnego, a także omawia sposoby reagowania, gdy sam jej doświadcza lub gdy doświadczają jej inni".
Jak zauważają członkowie Ruchu Obrony Szkoły, program, który został stworzony dla dzieci od 9. roku życia, nie tylko ukazuje samogwałt jako "normę medyczną", ale przedstawia seksualność i praktyki seksualne jako element zdrowia (wg standardów WHO), jednocześnie nie przedstawiając zagrożeń, które się z nimi wiążą. "O skrajnej nieodpowiedzialności i działaniu na szkodę zdrowia ucznia świadczy fakt, iż rozdzialik o chorobach przenoszonych drogą płciową, jak choroby weneryczne, HIV, HPV, został zakwalifikowany przez zespół MEN jako fakultatywny, do decyzji nauczyciela; nie musi być więc wcale realizowany. Trudno o lepszy dowód na to, iż nie o zdrowie ucznia tu chodzi!" – apelują obrońcy szkół.
Edukacja zdrowotna a Agenda 2030 i Gender transformative education
Hanna Dobrowolska z PCh24.pl zwraca uwagę, że edukacja zdrowotna proponowana przez MEN nie ma nic wspólnego ze zdrowiem, a jest jedynie wypełnieniem celów oenzetowskiej Agendy 2030 oraz edukacji zmieniającej pojęcie płci proponowanej przez UNICEF.
Redaktor wspomina ostrzeżenie, jakie kilka lat temu wystosował do Polaków ks. Dariusz Oko. "Niemcy starają się narzucać wszystkim swoją ideologię. Tak, jak Moskwa narzucała nam wcześniej komunizm, tak teraz Berlin i Bruksela narzucają nam neokomunizm, neobolszewizm, neomarksizm. W tym marksizm kulturowy, czyli gender. Alarmuję, żebyśmy bronili się przed tym zagrożeniem, tą deprawacją, która prowadzi do ateizacji. Konsekwencją jest islam, bo jak ludzie żyją dla seksu, to nie ma dzieci, nie ma rodzin, więc dopuszcza się inwazję muzułmańską. Przestrzegam, żebyśmy nie stali się ideologiczną kolonią niemiecką, a potem muzułmańską" – mówił duchowny w 2018 roku.
Z kolei Bożena Ratter z Ruchu Ochrony Szkoły przestrzega, że obecnie w Niemczech szkoli się nauczycieli, by "zajęli się" dziewczynkami pochodzącymi z biedniejszych rodzin. Dzieci te mają byćprzygotowywane przez nich do bycia "towarzyszkami seksualnymi".
Warto zwrócić uwagę, że wprowadzenie przedmiotu "edukacji zdrowotnej" jako obowiązkowego łamie przepisy Konstytucji RP o prawie rodziców do wychowanie dzieci w duchu ich własnych przekonań moralnych, religijnych i wszystkich kwestii wychowania seksualnego.
Czytaj też:
Biznes aborcyjny i pornograficzny hojnie finansuje kampanię HarrisCzytaj też:
"Na to nie odważył się żaden rząd". MEN planuje rewolucję w edukacji seksualnej