Kilka ostatnich miesięcy było jak sen. Dawno już nikt nie odnosił takich sukcesów, nie przyciągał uwagi komentatorów i nie budził równie wielkich nadziei. Paweł Kukiz, który sugerował, że być może nawet nie zbierze 100 tys. podpisów, stał się niemal z dnia na dzień trzecią lub może nawet drugą siłą polityczną w Polsce. O zawrót głowy nietrudno, nieprawdaż?
Co więcej, były rockman zdawał się doskonale wykorzystywać swoją szansę. Widać to było dobrze po pierwszej turze wyborów prezydenckich. Mimo że na placu boju pozostało dwóch głównych konkurentów – Andrzej Duda i Bronisław Komorowski – to Kukiz wciąż rozdawał karty. To jego poparcie, nawet jeśli wyrażone nie wprost i pośrednio, ostatecznie zadecydowało o sukcesie Andrzeja Dudy.
Wygląda jednak na to, że pasmo sucesów się skończyło. Pierwszy raz pojawiły się sondaże wskazujące na to, że ruch Kukiza traci poparcie. Tak samo coraz częściej słychać o sporach w najbliższym otoczeniu muzyka, między innymi z prezydentem Lubina i innymi jego zwolennikami. Trudno się dziwić. Wyborcy za pośrednictwem Kukiza wyrazili swój sprzeciw wobec tego, co jest. Jednak czymś zupełnie innym jest zbudowanie w oparciu o rozczarowanie i frustrację programu pozytywnego.
Podstawowy problem polityczny polega na tym, jak przekształcić amorficzne i zróżnicowane ideologicznie pospolite ruszenie sprzeciwu w ruch pozytywny. A Kukiz na razie nie daje na to pytanie odpowiedzi.
Walcząc o prezydenturę, mógł być lewicowcem i prawicowcem, trybunem ludu i nadzieją przedsiębiorców. To, co jednak było tak atrakcyjne w wyborach prezydenckich, może się okazać jego słabością w wyborach do Sejmu. Tam startował tylko Kukiz, teraz w jego imieniu pojawi się kilkuset kandydatów. Co będzie ich wiązać poza uznaniem dla samego lidera? W jaki sposób będą się komunikować ze społeczeństwem? Co mu będą mówić? Że chcą wyższych czy niższych podatków? Że będą czy popierać ustawę o in vitro czy nie? Czy są za większym czy mniejszym udziałem rozwiązań rynkowych w służbie zdrowia?
Jak do tej pory Kukizowi nie udało się przedstawić opinii publicznej nikogo poza… nim samym. Można usłyszeć, że nad jego programem gospodarczym pracują ludzie związani z Centrum im. Adama Smitha, choć jednocześnie mówi się, że stoją za nim radykalni działacze związkowi. Sam Kukiz milczy. A jeśli już zabiera głos, to robi to za pośrednictwem krótkich, ostrych komentarzyków na Facebooku, gdzie albo rzuca niezbyt przemyślane projekty zmian – vide pomysły zreformowania mediów, albo beszta swoich oponentów. Może ma rację, że niektórym jego krytykom brak dobrej woli. Jednak co z tego? Taryfa ulgowa się skończyła. Kukiz walczy o władzę i musi być traktowany jak inni politycy. To od niego zależy, czy to, co obserwujemy, to początek dekompozycji ruchu czy chwilowa zadyszka.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.