Francuski rząd niemal na pewno upadnie pod koniec tygodnia, po tym jak skrajnie prawicowe i lewicowe partie ogłosiły, że zagłosują za wotum nieufności wobec premiera Michela Barniera – podaje agencja Reuters.
– Francuzi mają już dość – powiedziała dziennikarzom zgromadzonym w parlamencie Marine Le Pen, liderka Zjednoczenia Narodowego (RN). Zapowiedziała, że jej formacja złoży własny wniosek o wotum nieufności i zagłosuje również za wnioskiem, który chce złożyć lewica.
– Może (wyborcy) myśleli, że z Michelem Barnierem będzie lepiej, ale stało się jeszcze gorzej – oceniła Le Pen.
Reuters zwraca uwagę, że o ile nie zdarzy się żadna niespodzianka w ostatniej chwili, krucha koalicja Barniera będzie pierwszym francuskim rządem od 1962 r., który zostanie odwołany w głosowaniu nad wotum nieufności.
Premier Francji chce wprowadzać ustawy z pominięciem parlamentu
Kryzys wybuchł po tym, jak Barnier zapowiedział, że spróbuje przeforsować w parlamencie projekt ustawy o ubezpieczeniach społecznych bez głosowania. Ustępstwa, jakie podjął w ostatniej chwili, okazały się niewystarczające, by uzyskać poparcie RN dla ustawy.
Szefowa frakcji parlamentarnej Francja Nieujarzmiona (LFI) Mathilde Panot powiedziała, że "w obliczu tego kolejnego zaprzeczenia demokracji" jej formacja chce odwołania rządu. Jak dodała, pod przywództwem premiera Barniera i prezydenta Emmanuela Macrona kraj pogrąża się w politycznym chaosie.
– Jesteśmy w momencie prawdy. Francuzi nie wybaczą nam, że stawiamy interesy jednostek ponad przyszłość kraju – stwierdził Barnier, który szefem rządu został we wrześniu, po przedterminowych wyborach zarządzonych przez Macrona.
Sprzeciw opozycji budzą zarówno zapisy budżetu, w którym rząd próbuje zapewnić oszczędności rzędu ok. 60 mld euro, jak i sama sytuacja, w jakiej funkcjonuje gabinet Barniera – jest mniejszościowy i zależny od poparcia partii Le Pen.
Czytaj też:
Pożar wioski bożonarodzeniowej we Francji. Podejrzewa się podpalenie