DoRzeczy.pl: Premier Donald Tusk zapowiada ochronę wyborców przed zewnętrznymi wpływami. Rząd ma uważnie przyglądać się sprawie. Skąd takie myślenie u szefa rządu, skoro w Polsce od trzech dekad nie mamy takich problemów?
Radosław Fogiel: Rzeczywiście, w różnych miejscach świata, łącznie z USA, pojawiał się temat rosyjskich wpływów na wybory. Mieliśmy choćby dochodzenie senackiej komisji w tej sprawie po pierwszej wygranej Donalda Trumpa. Co ciekawe, wbrew temu, co się mówi oraz wbrew temu, w co chcieliby wierzyć rządzący, tam było pokazane, że ingerencje głównie miały na celu wprowadzenie chaosu i zamieszania. Powstawały np. na Facebooku strony zarówno wspierające Hilary Clinton i walczące z Trumpem oraz odwrotnie. Jednak Polska nigdy nie miała tego typu problemów. Oczywiście, zbytnim optymizmem byłoby twierdzić, że jesteśmy kompletnie uodpornieni na tego typu plany, ale niekoniecznie musi być w Polsce tak samo, jak w Rumunii.
W pana ocenie takie zapowiedzi nie są przypadkowe?
To rzeczywiście jest bardzo interesujące, że ten temat nagle pojawia się w debacie publicznej, a zwłaszcza po stronie rządzących. Sam premier o tym mówi, dlatego można mieć pewne podejrzenia, że ten temat pojawia się po to, żeby Polaków z tą koncepcją oswoić.
Może Donald Tusk i Rafał Trzaskowski czują oddech na plecach Karola Nawrockiego?
Niewątpliwie tak. Pamiętajmy jednak, że przed nami jeszcze pół roku ciężkiej kampanii wyborczej, dlatego jestem daleki przed jakimkolwiek triumfalizmem i wszystkich przed tym przestrzegam. Widać jednak po zmianach w sondażach oraz wielkich tłumach ludzi, którzy przychodzą na nasze spotkania, że nie idzie kampania po myśli naszych oponentów politycznych. Oni myśleli, że zaklinanie rzeczywistości i twierdzenie, że mamy nieznanego kandydata którym nikt się nie interesuje, wystarczy żeby wygrać. Wpadli w sidła własnych kłamstwa. Teraz są przerażeni i zdesperowani.
To jest sprawa poważna. Kolejna rzecz, której nigdy wcześniej nie mieliśmy w Polsce. Każdego dnia koalicja rządząca przekracza wszelkie granice. Musimy jasno opisać, z czym mieliśmy do czynienia. Oto dwóch członków polskiego rządu, jeden w randze ministra konstytucyjnego, drugi w randze ministra resortu siłowego, sugerowało, że kandydat obywatelski na prezydenta może stać się przedmiotem wystawionego listu gończego. Co to oznacza? Dwóch ministrów groziło kandydatowi na prezydenta ściganiem i więzieniem. Tego typu rzeczy do tej pory miały miejsce na Białorusi oraz w Rosji, a nie w demokratycznym kraju którym jest Polska. Został przekroczony rubikon tymi słowami. Polacy muszą sobie zdawać sprawę z tego, że to jest wypowiedź skandaliczna. Myślę, że żadne słowa nie są tutaj zbyt mocne.
Czytaj też:
Napaść na posłankę KO. Zapadł wyrok w sprawieCzytaj też:
PiS zebrał fortunę. Wiemy, jaką kwotą dysponuje partia
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.