W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" parlamentarzysta KO opowiedział historię mszy św., podczas której kapłan odmówił mu udzielenia komunii.
"Powiedział: 'To za in vitro'. Zupełnie tego nie rozumiem. Czy ja mam ludziom poczętym z in vitro powiedzieć, że to źle, że oni się urodzili? Przecież to brak empatii, to zło" – oburza się polityk. Jak przyznaje, został potem sam i poruszony klęczał na środku kościoła. "Księża nie są wykształceni, często niewiele wiedzą" – stwierdza. Chodzi o ustawę zakładająca finansowanie procedury zapłodnienia pozaustrojowego z budżetu państwa.
Polityk postanowił przekonać księdza, że in vitro zmieniło się na przestrzeni lat i nie trzeba zamrażać zarodków. "Odpowiedział, że nie muszą zamrażać, ale mogą. Ale ja nie jestem od tego, żeby ludziom mówić, co mają robić. Ten ksiądz mnie przeprosił" – twierdzi poseł.
Giertych o aborcji
W wywiadzie przypomina mu, że sprzeciwił się projektowi Anny Marii Żukowskiej w sprawie aborcji. Giertych tłumaczy, że nie mógł postąpić inaczej. "Projekt umożliwiał zrobienie aborcji przez każdego z wyjątkiem lekarza i wszędzie z wyjątkiem szpitala. Nadto wprowadzał całkowitą depenalizację wobec człowieka, np. znachora, który zrobił aborcję, a kobieta zmarła, czy się ciężko pochorowała" – odparł Roman Giertych.
"Mam trzy córki i staram się o prawo jak najlepsze dla kobiet. Zaproponowałem, aby aborcja do 12. tygodnia była ścigana wyłącznie na wniosek kobiety, która jej dokonała. Mówiąc językiem prawnym, to zamiana przestępstwa publicznoskargowego na wnioskowe. W takim trybie kiedyś ścigano gwałty" – wyjaśnia. Według mecenasa propozycja Lewicy uniemożliwia ściganie aborcji bez wniosku kobiety. "Ale jednocześnie umożliwia ściganie partnera, który zmusił ją do aborcji przemocą psychiczną czy ekonomiczną. To są częste przypadki i miałem je w praktyce" – podsumował Giertych.
Czytaj też:
W sondażu zapytano, jakie poglądy ma Trzaskowski. Oto, co myślą PolacyCzytaj też:
Romantyczny Roman