Czym jest pieniądz?
Nie da się wymienić drewnianej taczki na jedną dwudziestą żywej krowy. Dlatego właśnie od najdawniejszych czasów we wszystkich kulturach pojawił się pieniądz, który ułatwił handel na targach lokalnych lub regionalnych (np. na targach żywca) – początkowo w postaci ustalonych i powszechnie potrzebnych towarów, takich jak zboże. Przede wszystkim towar służący jako środek wymiany (pieniądz) musiał spełniać następujące warunki: posiadać niezależną wartość użytkową, być łatwo podzielny i trwały. Kiedy ludzie nauczyli się wydobywać metale z ziemi i je wytapiać, szybko zaczęły one pełnić funkcję pieniądza – zwłaszcza złoto i srebro. Początkowo wymieniano się samorodkami lub bryłkami; później złoto i srebro były coraz częściej używane w formie kutych lub bitych monet. Ze względu na swoją rzadkość, piękno i niezniszczalność złoto było cenione jako biżuteria i świątynne dary, nawet zanim zaczęło być używane jako pieniądz. Należy zauważyć, że pieniądze pojawiły się na wolnych rynkach.
Środek wymiany zwany pieniądzem jest wytworem rynku. Dopiero później władcy wszelkiego rodzaju ustalili określoną wagę monet i rościli sobie prawo do suwerennego monopolu na ich bicie i emitowanie. Wraz ze wzrostem działalności rzemieślniczej i handlowej do obiegu trafiało coraz więcej monet, a właściciele szukali bezpiecznych miejsc do ich przechowywania. Znajdowali je w świątyniach, a później w strzeżonych piwnicach i sejfach złotników, którzy wystawiali pokwitowania na przechowywane tam pieniądze z metali szlachetnych. Nie zajęło długo, by te weksle, które były tak naprawdę certyfikatami depozytowymi na istniejące złoto i srebro, same weszły do obiegu jako środek wymiany. Były one równie cenne jak złoto i srebro, ale łatwiejsze w obsłudze i przenoszeniu. W ten sposób złotnicy stopniowo przekształcili się w bankierów, których działalność polegała na emitowaniu weksli bankowych i opierała się na dwóch zasadach.
Po pierwsze przyjmowali depozyty a vista – na żądanie. Klient przynosił do banku złote monety, a bank deponował je w skarbcu i zapewniał, że właściciel w każdej chwili będzie mógł je podjąć. Bank działał jak magazyn pobierający opłatę za taki bezpieczny depozyt. Po drugie banki przyjmowały również depozyty czasowe. Klient przynosił swoje oszczędności, zostawiał je na okres – powiedzmy – roku, a bank zapewniał go, że po jego upływie będzie mógł odebrać zdeponowane środki powiększone o wcześniej ustalony procent. Na czas trwania umowy deponent zrzekał się praw do środków złożonych w banku. Pieniądze uzyskane z depozytów terminowych oraz zysk wypracowany z depozytów na żądanie bank przeznaczał na kredyty. Za pożyczanie innym własnych środków pobierał odpowiednią opłatę.
Różnica między oprocentowaniem kredytu i depozytu terminowego stawała się zyskiem banku. System taki nazywano „systemem rezerwy pełnej”, bowiem pieniądze zgromadzone na depozytach na żądanie w 100% znajdowały się w skarbcu banku, a bank był w stanie w każdej chwili uregulować wszystkie swoje zobowiązania. W takim systemie nie zachodzi proces kreacji pieniądza bankowego, czyli działalność kredytowa nie powoduje inflacji. Jednak bankierzy szybko doszli do wniosku, że jest bardzo mało prawdopodobne, by wszyscy depozytariusze naraz zażądali wydania im zdeponowanych pieniędzy. Stwierdzili, że przynajmniej część z nich może służyć do udzielania kredytów. W ten sposób narodziła się bankowość rezerwy cząstkowej. Ściśle rzecz biorąc, opiera się ona na oszustwie, ponieważ gdyby wszyscy lub nawet duża liczba deponentów chciała wymienić swoje weksle na prawdziwe pieniądze towarowe, bank by upadł, a duża część pieniędzy klientów zostałaby stracona na zawsze. Pieniądz jest zatem najbardziej zbywalnym dobrem, które właśnie dlatego jest powszechnie akceptowane jako środek wymiany. W historii ludzkości wiele dóbr służyło jako pieniądz, ale wszystkie zmiany ostatecznie doprowadziły do powstania złotych i srebrnych (oraz miedzianych) monet o określonej wadze i próbie.
Carl Menger napisał w swoich Zasadach ekonomii (1871): Pieniądz nie jest wynalazkiem umysłów oszczędnych ludzi ani efektem działań rządu. Nikt go nie wymyślił. Wraz ze wzrostem zrozumienia swoich interesów ekonomicznych ludzie w społeczeństwie doszli do prostego wniosku, że wymiana mniej wartościowych dóbr na bardziej wartościowe zbliża ich do osiągnięcia konkretnych celów finansowych. W ten sposób, w miarę rozwoju społeczeństwa, pieniądz pojawił się niezależnie w wielu różnych cywilizacjach na świecie1. Zgodnie z terminologią Friedricha von Hayeka, wybitnego następcy Mengera na Uniwersytecie Wiedeńskim (Austriacka Szkoła Ekonomii), pieniądz można również opisać jako spontaniczną instytucję. Podobnie jak w przypadku języka i rynku pieniądz nie został świadomie zaprojektowany, ale jest spontanicznym rezultatem komunikacji międzyludzkiej i handlu, który rozwinął się w ciągu niezliczonych pokoleń. Instytucje ekonomiczne, takie jak rynki i pieniądze, są wynikiem ludzkiego działania, a nie ludzkiego projektu. Wykorzystanie pieniądza jest przykładem tego, co Hayek rozumiał jako spontaniczny porządek. Nigdy nie było jednego wynalazcy, architekta czy planisty, który celowo wprowadził pieniądze. Z tej perspektywy widać, jak bardzo błędny jest pogląd powszechnie wyznawany przez ekonomistów, wyrażony tutaj w prostych słowach: Pieniądzem jest wszystko, co zostało określone jako pieniądz przez rząd. Nie możesz zmienić kota w psa tylko dlatego, że nowa ustawa nakazuje nazywać go od teraz psem.
Zdrowy pieniądz, chory pieniądz
Pieniądze, które pojawiły się na rynku z docelową walutą opartą na złocie i srebrze, były zdrowymi pieniędzmi; pieniądze papierowe, za którymi nic nie stoi, narzucone nam przez monopol państwowy siłą – pieniądze fiducjarne – są pieniędzmi chorymi. To fałszywe pieniądze. Przyjrzyjmy się historii choroby pieniądza fiducjarnego na przykładzie Stanów Zjednoczonych: Federacja Stanów Zjednoczonych pierwotnie dopuszczała tylko złoto jako jedyny legalny środek płatniczy. Jednak w 1690 r. stan Massachusetts zaczął jako pierwszy eksperymentować z pieniądzem papierowym, emitując tzw. banknoty kolonialne. Inne stany szybko podążyły tym tropem, wprowadzając własne waluty papierowe. Prawdą jest, że banknoty były wymienialne na złoto, srebro i niektóre towary rolne, jednak liczba wyemitowanych pieniędzy wkrótce przewyższyła rzeczywiste pokrycie i stały się one niemal bezwartościowe. Podczas wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych podjęto kolejny eksperyment z tzw. pieniędzmi kontynentalnymi. Poniósł on spektakularną porażkę i przez długi czas Amerykanie nie chcieli mieć nic wspólnego z papierowymi pieniędzmi. Następnie, wraz z założeniem Systemu Rezerwy Federalnej (Fed) w 1913 r. rozpoczęło się wielkie oszustwo związane z pieniądzem fiducjarnym. Standard złota został porzucony podczas I wojny światowej przez zdecydowaną większość krajów biorących w niej udział. W rzeczywistości dolar nadal był zabezpieczony złotem, ale nikt już nie traktował tego zobowiązania poważnie. Ilość pieniędzy stworzona przez Fed doprowadziła do szalonych lat dwudziestych i późniejszego kryzysu.
W 1933 r. każdy banknot 20-dolarowy był nadal zabezpieczony jedną uncją złota w skarbcach Fedu. W tym samym roku Rezerwa Federalna USA odrzuciła żądanie prezydenta Roosevelta dotyczące dalszego obniżenia stopy, według której dolar był zabezpieczony złotem. Roosevelt natychmiast nakazał konfiskatę całego złota będącego w prywatnym posiadaniu Amerykanów. Fed ugiął się i wydrukował więcej papierowych dolarów. Jednak prezydent nadal nie był usatysfakcjonowany i rok później zdewaluował dolara o 75% w stosunku do złota. Nastąpiła ogromna inflacja cen. Ostatecznego zerwania związku między dolarem a złotem dokonał w 1971 r. prezydent Nixon, znosząc istniejące do tej pory zobowiązanie do wykupu rezerw dolarowych zagranicznych banków centralnych za złoto. W latach 1971–80 cena kruszcu wzrosła z 35 dolarów do 850 dolarów, żeby później ponownie znacząco spaść. Przez 136 lat Stany Zjednoczone doświadczały stabilności cen w ramach standardu złota.
Siła nabywcza dolara w 1913 r., kiedy utworzono System Rezerwy Federalnej i zniesiono standard złota, była nawet wyższa (11%) niż w 1776 r., ale od tego czasu spadła o 95%, co oznacza, że została prawie całkowicie zniszczona. Przyczyną był, i nadal jest, ogromny wzrost ilości pieniądza od 1913 r. Pieniądz papierowy bez pokrycia może być mnożony do woli. I z pewnością dzieje się to pod kierownictwem Fedu. Podaż i popyt determinują nie tylko ceny towarów, ale także cenę pieniądza (jego siłę nabywczą). Im większa podaż pieniądza – w stosunku do dostępnej ilości towarów – tym mniej jest on wart.
W 1913 r. populacja Stanów Zjednoczonych liczyła 97 milionów osób. W tym czasie podaż pieniądza M3 (najszersza miara podaży pieniądza) wynosiła około 20 miliardów dolarów, czyli 210 dolarów na głowę. Obecnie (lato 2009) Stany Zjednoczone mają 304 miliony mieszkańców, a M3 wynosi około 14 bilionów dolarów. To około 49 tysięcy dolarów na głowę. Innymi słowy, podczas gdy populacja Ameryki potroiła się od 1913 r., podaż pieniądza w kraju wzrosła 230-krotnie. Nawet jeśli założymy, że ilość pieniądza powinna rosnąć wraz z produktem krajowym – co wcale nie jest konieczne, a już na pewno nie w przypadku inflacyjnego, rozdętego nominalnego produktu krajowego – to całkowicie zboczyła z kursu od czasu założenia Fed. W ciągu ostatnich 30 lat ilość dóbr wyprodukowanych w krajach uprzemysłowionych wzrosła około 5-krotnie, a ilość pieniądza i kredytu – około 50-krotnie. Dolar traci na wartości w coraz szybszym tempie, co oznacza, że jego siła nabywcza spada coraz szybciej w kierunku zera. Od starożytności po dziś dzień, historia pieniądza papierowego jest historią porażki.
Fragment książki Rolanda Baadera ukazuje się dzięki współpracy z wydawnictwem DeReggio