Czy miłość do psów może mieć tragiczne konsekwencje? Okazuje się, że tak. Przekonał się o tym Amerykanin, który w czerwcu znalazł się w szpitalu – trafił tam ze względu na wymioty, wysoką gorączkę oraz obrzęki na kończynach.
Chociaż wstępne założenia lekarzy były takie, że 48-latek zapadł na grypę, okazało się, że przyczyny dolegliwości znajdują się gdzie indziej. Wykonano badania krwi. Wówczas odkryto bakterie Capnocytophaga canimorsus, obecne w ślinie psów. Wskutek zakażenia doszło do wytworzenia się zakrzepów, krew nie dopływała do dłoni i stóp. Sytuacja była na tyle zła, że ostatecznie lekarze musieli je amputować.
Czytaj też:
Szwajcaria: Z powodu upałów, policyjne psy chodzą w butach
Trudno ustalić, jak doszło do zakażenia. Z informacji podawanych przez żonę mężczyzny wynika, że uwielbia on psy i głaskał każdego napotkanego czworonoga. Przed zachorowaniem miał kontakt z co najmniej ośmioma psami. Prawdopodobne zatem, że bakterie mogły się przedostać do organizmu, gdy któryś ze zwierzaków go polizał. Resztę życia mężczyzna spędzi na wózku inwalidzkim.