Powiedzmy sobie szczerze: imigranci to nie jest największy problem Unii Europejskiej. Nie stanowią go też: innowacyjność, deficyty budżetowe, przerosty biurokracji i inne patologie państwa nadopiekuńczego – nawet demografia. Owszem, to wszystko problemy, ale da się z nimi żyć i trwać w europejskiej jedności.
Prawdziwym problemem Unii Europejskiej, zagrażającym jej podstawom, jest demokracja. Bynajmniej nie chodzi mi tu o „deficyt demokracji”, o którym się czasem w dyskusjach o Unii Europejskiej wspomina, a przynajmniej kiedyś się wspominało. Wręcz przeciwnie – zagrożeniem dla Unii Europejskiej jest nadmiar demokracji.
Dopóki jakoś szło, dopóty nie sprawiało to aż takiego kłopotu. Europejczyków udawało się przekonać, że wszystko idzie ku dobremu, i jeśli nawet na razie nie idzie, to będzie szło, i jeśli nawet społeczeństwa bryknęły – jak w Irlandii, a potem we Francji w sprawie konstytucji europejskiej – to potem da się je jakoś naprowadzić na właściwy kurs.
Kryzys imigracyjny przyniósł sygnały, że to się zmienia. Mimo wielkiego wysiłku mediów i autorytetów w Europie zaczyna dominować populizm. To, co wyrabia się na przykład w niemieckim Internecie, zaczyna przypominać standardy postkomunistycznej Polski – liczni hejterzy nie tylko szerzą islamofobię i nacjonalizm, lecz także wytwarzają wrażenie, że politycy i media kłamią. To prowadzi bezpośrednio do wyborczego sukcesu sił skrajnych, nieodpowiedzialnych, który postawić może pod znakiem zapytania dalszy postęp integracji.
Co będzie, jeśli Francją zacznie rządzić Front Narodowy, Brytyjczycy opowiedzą się w referendum za wyjściem z Unii. I tak dalej? Są dwie możliwości: albo zrezygnować z integracji, albo z demokracji. Integracja jest potrzebna bardzo ważnym i wpływowym grupom interesu oraz światłej elicie, którą zdążyła już wydać. Nikogo podobnego, komu by zależało na demokracji, nie widać.
Nie ma więc pytania „Czy?”, ale wyłącznie „Jak?”. Są niezłe historyczne przykłady, jak można zmienić republikę w reżim, oddając należną cześć pozorom republikanizmu – z Rzymem z czasów Oktawiana Augusta na czele.
Ja wiem, Państwo sądzą, że sobie żartuję. Cóż, jeśli komuś z tym lepiej, niech tak sądzi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.