Wiceprezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Arkadiusz Bąk wywołał burzę swoim ostatnim wywiadem, w którym podał w wątpliwość dane dotyczące zużycia amunicji przez ukraińską armię. Jego słowa spotkały się z ostrą krytyką ze strony ekspertów ds. bezpieczeństwa oraz przedstawicieli ukraińskich środowisk wojskowych. Mocno skrytykował go m.in. były szef Agencji Wywiadu płk Andrzej Derlatka.
Kontrowersyjne dane
Bąk stwierdził, że liczby przedstawiane przez stronę ukraińską są "znacznie zawyżone", a ich skala nie jest technicznie możliwa do osiągnięcia przy posiadanym sprzęcie. – Gdyby policzyć, ile kto ma haubic i ile każda z nich ma tzw. resursu technicznego, to okazałoby się, że co tydzień wszystkie musiałyby iść do remontu – powiedział wiceszef PGZ.
Dodał też, że na froncie Ukraina korzysta głównie z przestarzałej artylerii kalibru 152 mm, a NATO posiada znacznie nowocześniejsze systemy o większym zasięgu i skuteczności.
"To bzdury!"
Wypowiedź ta wzbudziła silne reakcje. Były szef Agencji Wywiadu, płk Andrzej Derlatka, wprost skrytykował Bąka, nazywając jego tezy "bzdurami". – Jeśli Czechy dostarczyły Ukrainie 3 miliony sztuk amunicji, to jak można mówić, że 180 tysięcy wystarczy? – pytał retorycznie. – To jest kropla w morzu potrzeb. Wojna pełnoskalowa z Rosją wymaga ogromnych zapasów – nie tylko amunicji, ale też ludzi i sprzętu. A my jesteśmy dramatycznie zapóźnieni – stwierdził.
– Potrzebujemy strategii, kompetentnych ludzi i szybkiego działania. Czas na selekcję w przemyśle obronnym. Jeśli tego nie zrobimy, grozi nam katastrofa – ostrzegł Derlatka.
Eksperci ostrzegają
Według szacunków ukraińskich, na dzień sierpnia 2024 roku, armia Ukrainy zużywała dziennie średnio 14,6 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej. Dla porównania – Rosja miała zużywać aż 44,5 tys. pocisków każdego dnia. Eksperci ostrzegają, że podobne wypowiedzi jak ta, której udzielił wiceprezes PGZ, mogą nie tylko podważać zaufanie do przemysłu zbrojeniowego w Polsce, ale także wpływać negatywnie na relacje sojusznicze oraz postrzeganie polskiej polityki obronnej w kontekście wojny na Ukrainie.
Pojawiają się również głosy, że obecne moce produkcyjne europejskiego przemysłu zbrojeniowego są dalece niewystarczające w obliczu potencjalnego przedłużającego się konfliktu. Eksperci zgodnie przyznają, że wojna toczy się w rytmie artyleryjskiego ognia – i ten, kto ma przewagę w produkcji, ma szansę na zwycięstwo.
Czytaj też:
Polska firma zaatakowana. Rosja: Warszawa przyjęła bardzo wygodną pozycjęCzytaj też:
Słowacja mówi "nie" inicjatywie Trumpa. Nie wyśle broni na Ukrainę
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
