Oskarżanie Polski o rozpętanie wojny to nie nowość w dyskursie rosyjskich mediów. Na fali rekonstrukcji mitu „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” środowiska prokremlowskie, nacjonalistyczne, imperialistyczne, komunistyczne robią wiele, by napisać historię na nowo, aby nie było w niej miejsca na wstydliwy sojusz ZSRS z III Rzeszą. Siergiej Łatyszew pisze wprost: „Polska była sojusznikiem Hitlera”. Jako „dowód” podaje fakt podpisania paktu o nieagresji w 1934 r. Oczywiście, pakt Ribbentrop-Mołotow, w opinii komentatora, już nie świadczy o sojuszu sowiecko-niemieckim. Z drugiej strony, Łatyszew broni Hitlera, twierdząc, iż Niemcy „nie mieli wyboru” i musieli napaść na Polskę, gdyż ta śmiała odmówić rozmów na temat korytarza gdańskiego, a do tego poważyła się na „antyniemiecki” sojusz z Londynem. Według rosyjskiego publicysty, niemieckie żądania wobec Polski były… „bardzo skromne”, ponieważ Hitler chciał zachować Polaków jako „młodszych sojuszników” w wojnie z ZSRS. Co symptomatyczne, wbrew oczywistym faktom Łatyszew nazywa Gdańsk „niemieckim miastem”, sugerując, że Berlin ma do niego pełne historyczne prawa. Publicysta nawet nie wspomina o tym, że było to formalnie „wolne miasto”, a historycznie z Niemcami ma tyle wspólnego, że zostało przez nich przemocą zajęte…
Dalej Łatyszew pochyla się nad losem Polski, zdradzonej przez zachodnich sojuszników i oddanej na pożarcie Hitlerowi. „Mało tego, tak zwani sojusznicy zrobili wszystko, żeby armia polska została szybko rozgromiona, bez większych strat, przez Niemców, aby III Rzesza mogła jak najszybciej przystąpić do wojny przeciwko ZSRS, z którym w efekcie zaczęła graniczyć” – pisze rosyjski komentator. Czy polskiemu czytelnikowi czegoś w tym wywodzie brakuje? Zgadza się. Łatyszew „dyplomatycznie” nie wspomniał o tym, jak to się stało, że ZSRS i Niemcy „zaczęły mieć” wspólną granicę. Ani słowa o sowieckiej agresji na Polskę. W kolejnym akapicie mamy do czynienia już wręcz z dytyrambem na cześć największego zbrodniarza w dziejach ludzkości: „Stalina nie można winić, że wziął udział w rozpoczęciu II wojny światowej (ciekawy eufemizm na zajęcie połowy Polski i państw bałtyckich – red.). On oddalił wybuch wojny na terenie swojego kraju o dwa lata. Zdobył obszerne byłe terytoria rosyjskie (zgadza się, Ukraina Zachodnia i Białoruś Zachodnia były wcześniej pod zaborem rosyjskim – red.) (…) Rękami swojego głównego wroga, czyli Niemców, usunął wroga nr dwa, czyli Polskę piłsudczyków (o tym, że Stalin swoją rękę do tego przyłożył, stalinista skromnie milczy)”. Zdaniem Łatyszewa pakt Ribbentrop-Mołotow odsunął niemieckie zagrożenie od ZSRS. To polsko-niemiecki pakt o nieagresji z 1934 r. dał początek niemieckiej potędze – insynuuje Łatyszew. „Pakt Hitler-Piłsudski był pierwszym, podpisanym przez Hitlera z dużym europejskim państwem. Pakt ze Stalinem był ostatni” – pisze publicysta. Skwapliwie pomija ten „drobny” szczegół, że pakt polsko-niemiecki, w odróżnieniu od niemiecko-sowieckiego, nie zawierał tajnego protokołu, zakładającego rozbiór sąsiednich państw. Dalej jest jeszcze zabawniej… Łatyszew twierdzi, że pakt Piłsudski-Hitler był najbardziej naturalnym z możliwych. Powód? Otóż, Polskę i Niemcy łączyło to, że były to… „dwie autorytarne, nacjonalistyczne dyktatury, których przyjaźń cementowały antysemityzm i antysowietyzm”. Porównywanie autorytaryzmu sanacyjnego z niemiecką dyktaturą świadczy o całkowitej nieznajomości historii. Oczywiście autor tekstu ani słowem się nie zająknął o sowieckiej, komunistycznej dyktaturze, przy której nawet hitlerowska miejscami bladła…
Łatyszew przytacza dalej znane tezy rosyjskiej propagandy: że Polska powinna być dozgonnie wdzięczna Armii Czerwonej za wyzwolenie, a Związkowi Sowieckiemu – za „podarowanie” lepszych terenów na zachodzie zamiast tych na wschodzie.
Czytaj też:
Ukraińcy: Jesteśmy otwarci na dialog z Polską, ale…
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.