O politycznych planach Donalda Tuska pisała już w lutym "Rzeczpospolita". Jak informowano wówczas, obchody rocznicy 4 czerwca mają być dla opozycji punktem startowym do bitwy o Sejm, a inicjatywę z tym związaną ma być zaangażowany właśnie szef Rady Europejskiej. "W planie - jak wynika z naszych rozmów - jest zaangażowanie samorządowców z całej Polski i wszystkich środowisk, które są obecnie poza partiami opozycyjnymi, a które mogą pomóc w tym, by pokonać PiS" – pisała gazeta.
Czytaj też:
"Nowa platforma Tuska". "Rz": To będzie punkt startowy bitwy o Sejm
Z najnowszych ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że na gdańskie obchody miał przyjechać sam Barack Obama. Były prezydent USA miał uświetnić swoją obecnością start nowej inicjatywy Tuska.
- Jeden z byłych ambasadorów Polski w Stanach Zjednoczonych osobiście zajmuje się tym projektem. Negocjowano z przedstawicielami Baracka Obamy, sondowano również udział jego małżonki Michelle, jednak rozmowy miały zakończyć się fiaskiem. Oficjalnie Obamowie wymówili się brakiem czasu – relacjonuje rozmowy ze swoimi informatorami Wirtualna Polska. – Chodzi o to, aby Donald Tusk mógł wystąpić u boku kogoś znanego na całym świecie, kojarzonego z "walką o demokrację", ale niezwiązanego z aktualną polityką - dodaje źródło WP z Waszyngtonu. Serwis wskazuje, że powód odmowy był jednak zupełnie inny. Bardziej prozaiczny. O co chodzi? Problem w tym, że były prezydent USA ma za przemówienie brać ok. 400 tys. dolarów. Okazało się więc, że organizatorów gdańskich obchodów nie było na to stać.
Jak twierdzi Wirtualna Polska, nie jest wykluczone, że na uroczystości przyjadą inni goście Bill i Hillary Clinton. Z nimi również prowadzone były negocjacje, jednak w tym przypadku kwestie finansowe również mogą zadecydować.