To było niczym grom z jasnego nieba. Wiele rzeczy zaskakujących już w Polsce widziałem, ale informacja o tym, że mec. Rafał Rogalski wysłał Antoniego Macierewicza do Tworek, zrobiła na mnie wrażenie. Podobnie jak późniejszy wywiad dla „Rzeczpospolitej”, w którym to były już pełnomocnik prawny Jarosława Kaczyńskiego odżegnywał się od wcześniej wygłaszanych przez siebie opinii na temat przyczyn tragedii smoleńskiej oraz oskarżał Macierewicza o cynizm i złą wolę. Mecenas stwierdził, że odpowiedzialni za tragedię zginęli na pokładzie samolotu, a w Smoleńsku doszło do zwyczajnego wypadku. Uff... Jak na to, że jeszcze dwa lata temu ten sam Rogalski badał teorię sztucznej mgły, a następnie dał się poznać jako obrońca tezy o dostarczonym w okolice lotniska helu, który miał wywołać szybkie spadanie Tu-154,
jest to zwrot faktycznie radykalny.
Do takich nagłych metamorfoz należało się już przyzwyczaić. Stały się one niejako stałą cechą życia publicznego. Przypadek Rogalskiego nie jest więc pod tym względem szczególny i doskonale wpisuje się w opowieść o pozornych nawróceniach i osobliwych przemianach, które tak ubarwiają polską politykę. Dość przypomnieć choćby Romana Giertycha, który od kilku lat buduje swoją pozycję, raz po raz ogłaszając, zwykle na łamach „Gazety Wyborczej”, jak wielkim zagrożeniem dla Polski jest Jarosław Kaczyński, byłą szefową sztabu wyborczego Kaczyńskiego Joannę Kluzik-Rostkowską, która odnalazła się w PO, czy Michała Kamińskiego, który kilka miesięcy temu obwieścił wszem wobec, że PiS się skończył. Cokolwiek by powiedzieć o tych przemianach i ich szczerości, dziwnym trafem wszyscy ci ludzie nie widzą niczego niestosownego w tym, że rzekomo okrutna twarz Kaczyńskiego ukazywała się im tym wyraźniej,
w im ostrzejszy konflikt polityczny z nim popadali – świadczą one też o tym, że prezes PiS do ludzi szczęścia nie ma.
Można mnożyć podobne przykłady gwałtownych rozstań, po których najbliżsi współpracownicy, najgłębiej wtajemniczeni zausznicy, sprzymierzeńcy w doli i niedoli zaczynają budować swoją pozycję na ujawnianiu sekretów i poufnej wiedzy, jaką zdobyli wcześniej. Ciekawe, że owi neofici, odrodzeni z popiołów antykaczyści, nie dostrzegają swoistej – nazwijmy to eufemistycznie – dwuznaczności swego zachowania. Nie odmawiam oczywiście nikomu prawa do zmiany poglądów.
Zdarza się przecież, że wskutek nowych informacji, pełniejszej wiedzy można zmienić swój sąd i ocenę faktów. Ale jeśli, tak jak w przypadku Rogalskiego, zmiana ta jest tak gwałtowna, że stanowi zaprzeczenie wszystkiego, co mówił wcześniej, minimum przyzwoitości kazałoby mu milczeć. Inaczej trudno jego opinie traktować poważnie i widzieć w nich więcej niż nieudolną próbę odegrania się na byłym kliencie.