Wyrok na Le Pen. Lisicki: To był pretekst

Wyrok na Le Pen. Lisicki: To był pretekst

Dodano: 
Paweł Lisicki
Paweł Lisicki 
Marine Le Pen nie będzie mogła wystartować w wyborach prezydenckich we Francji. Sąd uznał, że polityk jest winna sprzeniewierzenia środków publicznych. Do orzeczenia odniósł się redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy" Paweł Lisicki.

Sąd oszacował, że łączne straty wyniosły 2,9 mln euro, w wyniku "opłacania przez Parlament Europejski osób, które w rzeczywistości pracowały dla skrajnie prawicowej partii". Oprócz samej Marine Le Pen wyrok dotyczy jeszcze ośmiu innych europosłów oraz dwunastu asystentów. Prokuratura zarzucała początkowo, że wykorzystano w ten sposób 7 milionów euro.

Śledczy zarzucali Le Pen, że w latach 2004-2016 – gdy była europosłanką – kierowała akcją nielegalnego wykorzystywania europejskich dotacji. Asystenci zamiast pracować w Strasburgu mieli pracować na rzecz partii Le Pen – Zjednoczenia Narodowego.

Lisicki: Chciano uniemożliwić Le Pen odniesienie sukcesu

Paweł Lisicki w rozmowie z Piotrem Szlachtowiczem na kanale "Do Rzeczy" stwierdził, że wyrok sądu jest jedynie pretekstem do wyeliminowania francuskiej polityk.

– Nie mam wątpliwości co do tego, że to był pretekst. Poszukiwano jakiegokolwiek przepisu, który uniemożliwiłby Marine Le Pen odniesienie sukcesu wyborczego – powiedział publicysta.

– Tym razem stopień niezadowolenia p. Macrona i z całego establishmentu było tak wielkie, że nawet ta histeryczna reakcja większości mediów liberalnych nie powstrzymałaby Francuzów, ale proszę bardzo – od czego jest usłużny sąd, usłużny prokurator – zauważył redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”.

Jak stwierdził Lisicki, "Francuzi wpadli na pomysł, że można komuś uniemożliwić start w wyborach za rzekomą korupcję, polegającą na tym, że ktoś, kto był zatrudniony jako asystent europosła pracował jednocześnie na rzecz tej samej partii, w której był asystentem". – To typowa zagrywka, która ma powstrzymać Marine Le Pen – dodał komentator.

Redaktor naczelny "Do Rzeczy": Pierwszy etap budowania "demokracji walczącej"

Publicysta wskazał, że mamy do czynienia z początkiem pewnego procesu politycznego, którego skutki mogą być opłakane.

– Mamy do czynienia z pierwszym etapem budowania tzw. demokracji walczącej, jak to określił Donald Tusk – powiedział Paweł Lisicki.

– Na drugim etapie takich ludzi będzie się od razu wsadzało do więzienia. Teraz Marine Le Pen została skazana na 4 lata więzienia w zawieszeniu na 2, potem będą obozy edukacyjne, bo "demokracja walcząca" ma to do siebie, że musi się rozwinąć, bo jak zauważył tow. Stalin – w ramach budowania socjalizmu opór rośnie. Tak samo tutaj – w ramach budowy demokracji opór sił antydemokratycznych będzie rósł, więc na razie mamy etap łagodny, czyli zakaz w wyborach niepowołanych postaci – mówił redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy". Jego zdaniem "następnym etapem będzie nie tylko zakaz startu, ale z racji, że są to ludzie uparci – reedukacja w odpowiednich miejscach, gdzie grupa wykształconych odpowiednio edukatorów demokratycznych będzie potrafiła ich przekonać, żeby nie porywali się na tak śmiałą rzecz, jak zanegowanie jedynej demoliberalnej władzy, która panuje teraz we Francji i innych państwach europejskich".

Czytaj też:
Fala komentarzy ws. Le Pen. "System usuwa kandydatów, którzy mu grożą"
Czytaj też:
Cejrowski: Tusk weźmie przykład z Rumunii. Lisicki: Demokracja tylko dla lewicy


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także