Pod koniec października niemieckie ministerstwo gospodarki wydało oświadczenie, w którym stwierdzono, że zatwierdzenie funkcjonowania Nord Stream 2 „nie zagrozi bezpieczeństwu dostaw gazu do Niemiec i Unii Europejskiej". Tymczasem jak informują dziennikarze "Der Spiegel", Urząd Regulacji Energetyki ostrzegał swoich niemieckich partnerów przed możliwym rosyjskim szantażem gazowym, jaki może mieć miejsce po uruchomieniu NS2. Głos ten jednak został zignorowany.
Zastrzeżenia
URE kwestionuje niezależność administratora gazociągu. Jak stwierdził polski urząd, Gazprom, który kontroluje nowy gazociąg, może dążyć do stwarzania wysokiego ryzyka dla bezpieczeństwa dostaw surowca i „zagrozić bezpieczeństwu zaopatrzenia w gaz pewnych państw członkowskich, regionów, a nawet całej UE” – czytamy w przytoczonym przez niemiecką gazetę fragmencie pisma polskiego urzędu.
Rosja złożyła do rządu Niemiec wniosek o certyfikację Nord Stream 2 w terminie do 8 stycznia 2022 roku. Dopiero po uzyskaniu oficjalnej zgody będzie możliwe przesyłanie gazu nowym rurociągiem.
Protest aktywistów
Niemieccy ekolodzy protestują przeciwko NS2 i żądają wstrzymania całego projektu. – Odchodzący rząd ignorował zastrzeżenia naszych sąsiadów – stwierdził szef Niemieckiej Pomocy dla Środowiska (Deutsche Umwelthilfe), Sascha Mueller-Kraenner.
Jego zdaniem gazociąg stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego w Europie i uniemożliwi realizację celów klimatycznych.
Jak ustalił "Der Spiegel", kwestia Nord Stream 2 została wyłączona z rozmów koalicyjnych, jakie toczą się pomiędzy SPD, Zielonymi i FDP.
Czytaj też:
Europejczycy marzną, a eurokraci grzeją się w swych gabinetachCzytaj też:
"Taka polityka doprowadzi do tragedii". Patryk Jaki ostrzega