Mimo że okres szczytowego zapotrzebowania na gaz ziemny w Polsce przypada zawsze na okres zimowy, już teraz dają o sobie znać pierwsze efekty niedoborów i wysokich cen surowca. Opinia publiczna z pewnością spodziewała się wielu perturbacji, ale chyba mało kto zakładał, że pojawią się one już w sierpniu. Zaledwie dwa tygodnie po pierwszym komunikacie o wstrzymaniu do odwołania produkcji melaminy (służącej m.in. do produkcji żywic i laminatów) Grupa Azoty obwieściła, że z powodu wysokich cen puławskie zakłady wstrzymują pracę instalacji do produkcji nawozów azotowych, kaprolaktamu oraz poliamidu, a także ograniczają produkcję amoniaku do zaledwie 10 proc. zwykłych możliwości. Z produkcji nawozów azotowych do czasu ustabilizowania się warunków makroekonomicznych zrezygnowała także należąca do PKN Orlen włocławska spółka Anwil.
Tłumacząc się ze swoich decyzji, zarządy obu spółek powołały się na horrendalnie wysokie ceny gazu ziemnego, które faktycznie osiągają obecnie na europejskich rynkach rekordowe wartości. Po niedawnej zapowiedzi Gazpromu, że zamknie na kilka dni gazociąg Nord Stream 1 i przywróci jego pracę jedynie w ograniczonym zakresie, wręcz nie mogło być inaczej.
Wyłączenie całych obszarów produkcji przez Grupę Azoty i Anwil to sytuacja bez precedensu, która z pewnością wpłynie na jeszcze większy wzrost cen żywności. Analogiczne decyzje podjęli w ostatnich dniach producenci nawozów niemal w całej Europie (m.in. w Niemczech i Holandii). Minister rolnictwa Henryk Kowalczyk uspokajał od razu, że w kraju są odpowiednie zapasy nawozów dla rolnictwa – nawet wyższe niż w tym samym okresie ubiegłego roku, ale rolnicy w całym kraju itak panicznie wykupują wszelkie dostępne zasoby. Ceny w ostatnich dniach znów wyraźnie wzrosły, nawet o 400 zł za tonę. Tym samym obietnice rządu i NBP, że fala wysokiej inflacji zaczyna już opadać, należy włożyć między bajki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.