Rząd rozmnaża… wyborców
  • Jacek PrzybylskiAutor:Jacek Przybylski

Rząd rozmnaża… wyborców

Dodano: 
Dziecko, zdjęcie ilustracyjne
Dziecko, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
Mimo miliardów wydanych na „500+” w 2022 r. w Polsce przyszło na świat najmniej dzieci od czasów drugiej wojny światowej. Doświadczenia wielu krajów, nie tylko w Europie, pokazują jasno, że samo rozdawnictwo w dłuższym terminie wcale nie zachęca młodych do zakładania rodzin i rodzenia dzieci.
Kiedy ponad siedem lat temu, 1 kwietnia 2016 r., rząd wprowadzał pierwszą wersję sztandarowego programu społecznego Zjednoczonej Prawicy, świadczenie „500” miało spełniać dwa oficjalne cele: zwiększyć dzietność Polek i zmniejszyć poziom ubóstwa wśród rodzin z dziećmi. Był też oczywiście cel trzeci: zasiłek miał zapewnić trwały wzrost poparcia dla obozu rządzącego. O tym, że ostatni cel udało się zrealizować, świadczy to, że Zjednoczona Prawica ma sporą szansę na wygranie tegorocznych wyborów i rozpoczęcie trzeciej kadencji z rzędu. Nawet najwięksi krytycy obecnego rządu muszą również przyznać, że program przyczyniał się też – zwłaszcza w warunkach niskiej inflacji – do znaczącego zmniejszenia ubóstwa wśród rodzin z dziećmi (choć ten efekt można było osiągnąć taniej). – Wciąż musimy robić wszystko, co możliwe, aby likwidować ubóstwo. To uda się zrobić. Potrzebujemy jeszcze dwóch kadencji – podkreślał więc przed rokiem lider Prawa i Sprawiedliwości. W połowie maja obecnego roku prezes Jarosław Kaczyński obiecał zaś, że od 2024 r. świadczenie wychowawcze „Rodzina 500+” zostanie podniesione do 800 zł. Według wstępnych szacunków ekonomistów zwiększy to koszty masowego rozdawnictwa z ok. 42 mld zł obecnie do ok. 65 mld zł.

Czemu nie „1000+”?

Nie jest to niespodzianka. Siła nabywcza świadczenia wypłacanego bez względu na dochody rodziny topnieje coraz bardziej od czasu, gdy w 2021 r. inflacja w Polsce zaczęła gwałtownie przyspieszać. Brak waloryzacji byłby więc de facto zgodą na realne wygaszanie programu. Przedwyborcza obietnica zwiększenia wypłat aż o 60 proc. prawdopodobnie przyczyni się więc do rozmnożenia głosów wspierających rząd w jesiennych wyborach, choć wiadomo, że zadziała proinflacyjnie (najmocniej odczują to najbiedniejsi). Małych Polaków od tego jednak nie przybędzie. I muszą to wiedzieć zarówno rząd, jak i opozycja. Donald Tusk na populistyczne zapowiedzi rządu nie odpowiedział jednak propozycją skutecznego programu prodemograficznego. Wystąpił jedynie z kuriozalnym apelem do władz, by świadczenia podnieść do 800 zł już od 1 czerwca. Mając świadomość, że program rozdawnictwa politycznie jest już nie do ruszenia, Tusk czy inny przedstawiciel opozycji mógłby zapowiedzieć program w stylu „1000+” w formie bezwarunkowego dochodu podstawowego dla każdego. Statystycy i demografowie nie zostawiają złudzeń: wprowadzenie programu w Polsce jedynie początkowo przyczyniało się do wzrostu dzietności. „Program od jego wprowadzenia do końca 2017 r. w skali miesiąca zwiększył urodzenia o 4,5 proc., co przełożyło się na średnio 1420 dodatkowych urodzeń w każdym miesiącu. Co oznacza, że jedno urodzenie wiązało się z wydatkowaniem prawie 1,4 mln zł” – ocenili Sławomir Bartnicki i Maciej Alimowski na łamach wydawanych przez Polską Akademię Nauk „Studiów Socjologicznych”.

Cały artykuł opublikowany jest w 23/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także